FORUM MIŁOŚNIKÓW PISMA ŚWIĘTEGO
TWOJE SŁOWO JEST PRAWDĄ (JANA 17:17)

Moja twórczość - OSZOLOMY

Axanna - 2013-04-12, 19:39
Temat postu: OSZOLOMY
Kiedys, zachecona przez naszego bylego admina, abym sprobowala - naszkicowalam troche dowscipny utworek w okolo 10 odcinkow... Ale po opublikowaniu kawaleczka na innym forum zaraz rozpoczela sie awantura od osob, ktore jakos zidentyfikowali tam kogos pod postaciami i sie rozpoczela cala tasiemcowa walka na temat nikczemnosci axanny :-P Dalszy ciag wiec zostal przerwany, a szkic sie zakurzyl w moim archiwum.

Pomyslalam sobie, ze skoro mamy tu taki dzial o naszej tworczosci, to moze zapodam tu tych kilka krotkich serii, z tym ze w razie co, znow mozemy to uciac i usunac, jezeli ktos bedzie przeciw, pamietac jednak nalezy ze to raczej zmyslona humorystyczna bajeczka, czesciowo tylko oparta na realiach :mrgreen:

Nie mam niestety tyle talentu co piszace tutaj autorzy, wdzieczna wiec bede za zlagodzenie krytyki :->

Podawac bede po kawaleczku z dobowym odstepem czasu, bo musze to troche odswierzac na bierzaco :)

Axanna - 2013-04-12, 19:55

CZESC 1.


Zakichane - to male miasteczko na poludniu kraju, nie rozniace sie w niczym od mnostwa innych podobnych miescin... Plac miejski, targowisko, kilka sklepikow i budek z piwem stanowily glowne atrakcje miejscowej publiki... Byla co prawda jeszcze mala kapliczka przynalezaca do jakiegos z tych "kosciolow" prostestanckich, ale poczatkowe podniecenie zaraz po otwarciu szybko wygaslo i po rzuceniu kilku przeklenstw i spluniec w strone kaplicy, zycie w Zakichanym sie potoczylo zwyklym torem...

Kaplica w rzeczy samej sie nie cieszyla wiekszym zainteresowaniem, a mysli pastora Jurka Wątłozackiego byly co raz bardziej niewesole.... Wykosztowal sie na odmalowanie przybudowki, naprawe drzwi wejsciowych, krzesla... nawet kazalnice zamowil w zakladzie pogrzebowym... Co prawda wiekszosc kosztow pokryl kumpel z wojska, Grzes Upartek, ale dla kogo to wszystko? Dwa miesiaca prawie minelo, a sie dolaczyla jedynie sasiadka, samotna stara panna o dziwnym nazwisku Wtyczyńska...

Ech, w sasiednim miescie wojewodskim taki zbor liczyl 130 osob samych czlonkow, nie liczac przychodzacych - kto z nudow, kto z ciekawosci - a jednak.... A tu - zona i dzieci, szwagier z rodzina, mieszkajace w poblizu starsze malzenstwo, zdziwaczaly kumpel z wojska - stary kawaler i sasiadka - wszyscy udawali, ze nie dostrzegaja prawdziwych powodow jej odwiedzin, ale cierpliwosc jednak przechodzila probe napiecia, kiedy po naborzenstwie zasiadywala sie zbyt dlugo przy tej herbatce - w koncu pastor tez czlowiek i potrzebuje odpoczynku i odrobine prywatnosci.

I tak mijaly dni szarej codziennosci w rutynie ktorych mazenia o zapelnionej zborownikami sali odplynely w sina dal, a zaszczytne pierwsze miejsce zajely roznej masci klopoty finansowe... Ciagle brakowalo na to i owo, a wycisniecie dziesieciny ze skapych wiernych musialo by graniczyc z cudem...

Czasami pastor serdecznie mial tego dosc i nie raz mial ochote plunac na to wszystko i dac sie spokoj z tym glowkowaniem, kombinujac jak kon pod gore co ma gadac przez godzine na kolejnym spotkaniu...Wtedy Wątłozacki nie wiedzial, jaka niespodzianke zgotowal mu los i jak wielkie zmiany czekaly nie tylko jego kapliczke, ale i cale Zakichane....

nike - 2013-04-12, 20:08

Hehehehe w porządku jest, nie widzę nic nie stosownego w tym. :-D
Axanna - 2013-04-12, 20:13

Pozmienialam kapke postacie i troche tresc, ciesze sie, nike, dziekuje, wiec jutro podam kolejny kawalek :)
Axanna - 2013-04-13, 19:22

Oszolomy 2


Tej nedzieli wszystko sie toczylo zwyklym trybem... Wątlozacki odczytywal sklepane w pospiechu wczorajszym wieczorem kazanie na temat posluszenstwa i poddanstwa przewodnikom, daremnie usilujac wycisnac ze zborownikow odrobine wiekszy respekt niz zwykle kolezenstwo - wszak byl pastorem i czul, ze mu sie nalezy, wszak "Pan przeciez ustanowil w Kosciele..."

W innych zborach z tego co slyszal pastorowie mieli taki autorytet, ze nikt by sie nie osmielil przerwac kazania z glupim wytknieciem "kto chce byc pierwszy niech bedzie sluga...", a tu nikt z takimi rzeczami sie nie krepuje... zwlaszcza po tej pechowej nocy, kiedy go przylapano na wylapywaniu kurzego skrzydelka z garnka z zupa... nic by takiego, czesto lubial podjadac cos, tylko ze poprzedniego wieczoru deklarowal post w intencji o przebudzenie Ukochanego Zakichanego.

Ponure mysli przerwala nieoczekiwana wizyta miejscowego ancymona i slynnego kobieciarza Zenka Koguciarza, znanego pod ksywa Kogut, z kumplem - miescowym grajkiem na gitarze na rozne okazje Henrym Pekińczykiem, zwanym Pekin.

W sali zapadla cisza... W glowie Wątloszyńskiego tlukly sie zmagajace sie ze soba mysli czego chca, przybysze natomiast przeszly na sam przod sali i sie rozsiadli wygodnie w pierwszym rzedzie wyciagnawszy nogi niemal do samej kazalnicy...

Axanna - 2013-04-14, 18:26

Oszolomy 3.

Pastor poczul suchosc w gardle... odnalazl miesce gdzie przewal czytanie i zrezygnowanie ciagnal dalej: "badzcie posluszni przewodnikom waszym i badzcie im ulegli..." - parskniecie z pierwszego rzedu - "oni to bowiem czuwaja nad duszami waszymi" - kolejne parskniecie co sprawilo, ze nie mogl dalej czytac, bo cos scisnelo w piersi...

Po kilku glebokich oddechach, nieoczekiwanie rzekl: "Bog was kocha" - po czym, podbudowany przeblyskiem zainteresowania, dodal: "Bog chce, zebysmy byli bogaci, zdrowi i szczesliwi, chce nam blogoslawic i byc naszym Ojcem w Niebie... Kazdy kto odda mu swoje zycie w zamian dostanie o wiele wiecej... Kto przyjmie Jezusa do serca stanie sie Dzieckiem Bozym..."

W sali wyczuwalo sie napiecie, Wątlozacki zas czul nerwowe podniecenie na mysl o dolaczeniu do jego grona takich znakomitosci, z ktorymi sie liczylo cale Zakichane... Tym razem jednak nic takiego sie nie stalo, nabozenstwo sie zakonczylo krotka modlitwa i odspiewaniem hymnu o milosci braterskiej...

Goscie na zaproszenie na herbatke sie wycofali duknawszy niewyraznie, ze sie spieszy i opuscili zgromadzenie, reszta zas, rozpromieniona rumiencami skladala gratulacje, przyjacielsko klepiac pastora po ramionach...

- Dobrze rabneles - rzekl Grzesiek, kumpel z wojska - napewno wroca jeszcze, wtedy bedziesz mogl opowiedziec im prawdziwa Ewangelie... - ta uwaga nieprzyjemnie uklula pastora w ego - madrala sie znalazl, zapomnial kto komu zwiastowal, kto pierwszy byl nawrocony...
- Nie musiales przerywac kazania - wstawila Zofia Wtyczynska... ludzie to sa niewdzieczni, pomyslal pastor i w tym optymistycznym nastroju sie rozeszli kazdy w swoja strone...

Na obiad pastorowa zgotowala tego dnia rosol z kury, Wątlozacki zas sie przebral w domowe dresy i czytal gazetke oczekujac na zawolanie, kiedy zadzwonil telefon - od tego sie wszystko zaczelo...

Axanna - 2013-04-15, 18:12

Oszolomy 4

- Halo?
- Witaj, tu Szurniadzin - to byl jeden ze starszych zboru z sasiedniego miasta wojewodskiego.
- a czesc, brachu, co tam slychac w szerokim swiecie? sie masz, Wiesku?
- sluchaj, dzwonie Ci bo taka sprawa... za dwa tygodni mamy goscia... z Moskwy... dasz wiare? sam Zabrechajlow!!
- nie gadaj... ten sam?!
- jak nie, jak tak! przygotowania ida pelna para, ale mamy pomysla, zeby wpasc z wizyta rowniez do was, ze tak powiem, z braterska - co Ty na to?

Mysli pastora haotycznie sie zamiotaly wokol ewentualnych kosztow...

- czy ja wiem, brachu....
- no daj spokoj, co sie wachasz jeszcze? wiesz jakie on ma ewangelizacje? tlumy przyciaga! Ile jeszcze bedziesz tam siedzial w kilku osob? Dawaj no... zrob kilka oglloszen, wywies przy budynku, a o reszte sie nie martw... u nas bedzie za 2 tygodni, do was zawitamy za trzy, w sobote i niedziele - zrobmy taka konferencje ewangelizacyjna...

Po wymianie jeszcze kilku zdawkowych fraz sie pozegnali i odlozyli sluchawki... w glowie Watlozackiego panowal prawdziwy haos... Za obiadem prawie sie nie odzywal... a nawet nie raczyl sie kosztowac ulubionych podrob, tak bardzo byl przejety dzisiejsza nowina... trzy tygodni... za trzy tygodni... trzeba wywiesic plakat... zaopatrzyc sie w krzesla...co jeszcze, ach, przemowienie....

Zona wiedziala, ze czyms sie martwi, lecz nie przerywala jego rozmyslen, bo nie miala dzisiaj humoru wysluchiwac kolejnych tyrad... "Chcial kaplice, ma kaplice, teraz niechaj nie jeczy..." - pomyslala zgorzkniale i sie zajela zmywaniem...

Trzy tygodni zlecialo jak mrugniecie okiem... w piatkowy wieczor przygotowania sie mialy ku koncowi... wlasciwie wszystko juz bylo gotowe - plakat z ogloszeniem wisial juz od dawna, w sali zas powiesili plakat z haslem na konferencje: " zapominając o tym, co za mną, i zdążając do tego, co przede mną".... Zostalo tylko zniesc z samego rana krzesla ile sie da....

narwik - 2013-04-15, 23:00

Dobre do kabaretu. I co było dalej? :-D
Axanna - 2013-04-16, 14:07

czy zycze czasem nie przypomina kabaretu? :)

nie wiem czy dzis dam rade z przedluzeniem, duzo mam pracy, do pozna. Ale milo mi ze ktos czyta :)

Axanna - 2013-04-16, 21:38

Oszolomy 5.

Sobotniego poranka wszyscy zborownicy przybyli dosc wczesnie...
Siostry sie krzatali z przygotowaniem ciasteczek, jedna sie zajela wywieszaniem nadmuchiwanych kolorowych balonikow przy wejsciu, bracia zas ustawiali krzesla... Godzina przybycia zacnych gosci szybko sie zblizala... Pastor czul sie jakos niewyraznie... wrecz slabo...

- Jada! - krzyknal wygladajacy przez okno szwagier... Wszyscy sie rzucili do okien. Ulica podazala wypasiona honda z przyciemnionymi szybami, za nia jeszcze dwa samochody o nieco mniejszym blasku, a na koncu zakurzony rozklekotany Volcwagen. Wjechali na podworko. Watlozacki pospieszyl na powitanie...

- Witam, witam, braterstwo - trajkotal serdecznie - zapraszam drodzy na herbate, odpoczac z drogi, rozgosccie sie....

W jadalni jednak zrobilo sie za ciasno, wiec tym z Volcwagena herbate zaproponowali podac na sali... Do rozpoczecia zas uroczystego zgromadzenia zostawalo cos ponad godziny czasu...

Zabrechajlow sie okazal w niczym nie wyrozniajacym sie mezczyzna w wieku cos okolo 40 albo troche ponad... Aparycje mial nawet w czyms odpychajaca... te jasno niebeskie swinskie oczka, jasne przetluszczone krecace sie wloski, ktorym by sie przydaly nozyce fryzierskie i szampon, nie pasujacy do niczego czerwony krawat, pokazny brzuch...

Przybyl wraz z asystentka, ktora byla zarazem tlumaczem - na imie miala Elzbieta, wiekiem okolo piecdziesiatki, jednak nadal byla to dosc ponietna kobieta o smuklej selwetce i rudymi rozsypanymi po ogolonych ramionach wlosami.... Cieniutka zlota oprawka okularow przydawala jej tego czegos, co wzbudzalo respekt i zainteresowanie do jej pachniajacej drogimi parfumami osoby...

- Mir etomu domu - powiedzial przy wejsciu Zabrechajlow i sie rozwalil wygodnie na ulubionym krzesle pastora
- Po koj wam - przetlumaczyla asystentka...

Axanna - 2013-04-17, 18:12

Oszolomy 6.

Sala tym czasem zaczela sie zapelniac zaciekawiona publika... Pastorowa wraz z inna siostra wskazywala przebylym krzesla... czas rozpoczecia sie zblizal...

Zas w salonie sie toczyla niezobowiazujaca rozmowa przy herbatce...

- Jezykami mowisz - [w tlumaczeniu Elzbety] zapytal sie Zabrechajlow
- Jezykami? - zdziwil sie Watlozacki - jakimi?
- Jasne, skoro nie wiesz to nie mowisz... Chrzest Duchem Swietym trzeba przyjac, kochany - beztrosko rzucil Zabrechajlow
- Przeciez przyjalem - jaknal Watlozacki.
- Nie przyjales... zrozum.... jestes jak przewrocona do gory dnem szklanka, Duch Cie nie napelnil, tylko jakby obcieka, a Ty musisz sie napelnic - po czym pastor sie poczul kims w rodzaju niedorobionego chrzescijanina...

Na tej milej pogawedce zleciala reszta czasu i gosci wyszli do prawie zapelnionej sali... Pastor nigdy jeszcze nie widzial przed soba tyle ludzi... Ucieszyl sie, ze sie dobrze przygotowal na slowo wstepne, no i ze obral temat ladny - "zapominajac o tym co za mna..."

Goscie z miasta zajeli zaszczytne miejsca z przodu, ktore zazwyczaj byly puste, bo zapewno w mysl zasady "kto chce byc pierwszy..." w pierwsza kolej zawsze byly zajete krzesla z ostatniego rzedu, a dopiero potem poprzednie z przymusu niejako. Pomyslec mozna bylo czasem, ze gdyby mozna bylo, to by sluchali kazania z supermarketu po drugiej stronie ulicy...

. Pastor wszedl za kazalnice... mial spocone rece...
- Chwala Panu - rozpoczal i glosy rozmow ucichly... - dzis chcialem krotko nawiazac do tego oto wyznania Pawla - machnal reka na plakat - zapominajac o tym co za mna, a zdarzajac do tego co przede mna...
A zaczelo sie wszystko 8 lat temu.... kiedy zyla jeszcze moja babcia... To wlasnie ona zasiala we mnie ziarno wiary, ona, ta samotna dobra staruszka... Zanim umarla, byla moja wychowawczyni... i wzorem wiary...wszystkim... (dalej nastapilo dluzsze opowiadanie o perypetiach babci, ktore tutaj pomijamy ze wzgledu na nude)...

- To prawda - ciagnal Watlozacki przed zasypiajaca publika - ze obraz Maryi wisial w jej pokoju, lecz ona zawsze mowila, ze "Bog wszystko widzi"... I tak to ziarnko roslo we mnie, nawet....< pauza, podczas ktorej slychac bylo glosne przelkniecie >... nawet kiedy umarla... - i w tym momencie mowca nie wytrzymal i glosno zaplakal, nie zwarzajac na groteskowosc wiszacego tuz nad glowa plakatu... W sali zapadla krepujaca cisza, ktos podal chusteczke, jeszcze ktos przyniosl szklanke wody...

Trzeba bylo jakos sie wziac w garsc i kontynuowac... Rozdygotany Watlozacki zrobil kilka glebokich wdechow...

Ale w tym momencie wejsciowe drzwi sie otworzyly odwrociwszy (na szczesice) uwage publicznosci..

nike - 2013-04-17, 18:41

Axanna, To jest super co piszesz, bardzo fajne opowiadanie. :-D
Axanna - 2013-04-17, 18:46

:oops: :-> :oops:
dziekuje, nike, mi tam sie srednio podoba, ale jak juz sie kurzy w archiwum, to sie wklejam po kawalku, a nuz komus sie nudzi, to sie poczyta, zwlaszcza, ze naprawde tam jest troche z realu :-P

Ale bardzo mi przyjemna jest Twoja opinia, zwlaszcza od kogos, kto ma niewatpliwy talent, dziekuje bardzo :-> :->

narwik - 2013-04-17, 22:37

Nie musisz sie rumienić, to życie pisze scenariusze, trzeba to tylko zauważyć i opisać lub opowiedzieć, co dość sprawnie robisz :)
nike - 2013-04-17, 22:41

Axanna jest świetna w tym. :-D :-D
bartek212701 - 2013-04-17, 22:56

hahahaha,ja wchodze do tematu,bo myślałem,że będzie s tylu Bobowym z biblia.webd a tu takie fajne historyjki :-D Pieknie Axanna, miło się czyta hehe
Axanna - 2013-04-18, 06:59

dziekuje, kochani :->
Axanna - 2013-04-18, 15:34

Oszolomy 7.

Oczom wszystkich sie ukazaly postacie otylego Zenka Koguciarza z kedzierzawym kumplem Henrym Pekińczykiem... ale zamieszanie szybko minelo, bo sie grzecznie usiadli na wolnych krzeslach przy oknie.

- Otworzylismy kaplice - ciagnal dalej Watlozacki co chwila wzdychajac - z mysla o rozwazanie Biblii i odkrywania Boga na nowo... Nie jestesmy konkurencja naszej ukochanej parafii, ale wierzymy w tego samego Boga co oni... A to co bylo wypisywane u nas na bramie, to.... - glos Watlozadowa niebezpiecznie sie zalamywal - to nieprawda! - jeszcze chwila i pastor znowu by stracil opanowanie, ale wtedy powstal Grzes Upartek i oglosil przybycie zacnych gosci, zapraszajac do zabrania glosu...
Zachwianego zas emocjonalnie pastora usadzili na krzeslo obok.

- Zdrastwujte lubimyje - rozpoczal Zabrechajlow - i da blogoslawit wam Gospodz a bogatstwa wasze da rozmnożatsa....
zapadla pelna napiecia cisza...
- Bog jest lubow...
Miejsce obok Zabrechajlowa zajela Elzbieta Napaleńska...

- Tyyy, patrz jaka laska - rozlegl sie dosc glosny szept od strony okna
- E tam... - poskrobal sie w kozlina brodke H.Pekińczyk - moja zonka ladniejsza...
- Cicho tam - rozleglo sie z sasiednich lawek...

<dalej przemowienie Zabrechajlowa podane w tlumaczeniu E.Napaleńskiej >

- Przyjechalem do was kochani z poslannictwem od samego Boga. Mam powiedziec wam, ze On chce byc waszym Ojcem - sam Bog, Wladca wszystkiego co istnieje, chce uczynic was dziedzicami tego wszystkiego - tylko sobie to wyobrazcie! Musicie tylko uwierzyc w Jezusa, zaprosic go do swojego serca i sie narodzic z Ducha a otrzymacie dar Ducha - mowienie jezykami, jako znak...

Opowiem wam cos...

Axanna - 2013-04-19, 19:14

Oszolomy 8.

- Kiedy ja uslyszalem owa, jakze piekna Ewangelie, to bylem caly poruszony, gdy wrocilem do domu... Uwierzylem i zaprosilem Jezusa do swojego serca... i kiedy tak stalem przy oknie, to zaczalem sie smiac.... i smialem sie i sie smialem z otwartymi ustami sie odchylajac do tylu... I poczulem jak pewne miejsce w moim ciele... w brzuchu... w okolicach pomiedzy nerka a watroba - zaczelo sie wypelniac czyms, wyraznie to czulem i sie smialem, smialem sie.... to bylo cos niesamowitego... a potem zaczalem mowic jezykami i tak dlugo wychwalalem Pana, dluuugo-dluuugo, sam nie wiem kiedy skonczylem i co mowilem....

A potem moje zycie calkiem sie zmienilo... Bog blogoslawil mi kazdego dnia i to poslanie mam tez do was - BOG MA PLAN DLA WASZEGO ZYCIA! Bog ma plan.... wierzcie Jezusowi...Wy nie bedziecie pozyczac, tylko u was beda prosic pozyczki, bo my nie jestesmy ogonem, tylko glowa (podniosl znaczaco wskazujacy palec)... Teraz, kto chce stac sie dzieckiem Bozym niech wyjdzie do przodu... Brat Szurniadzin poprowadzi was w modlitwie...

Ku zdumieniu Watlozackiego do przodu wyszlo spore grono osob... wsrod ktorych (nie do wiary!) takze sie widniala lsniaca lysina Koguta i czupryna Pekina....

Pozostala na miejscach reszta z zaciekaweiniem wyciagala szyje... ale nic takiego nie nastapilo... Szurniadzin odczytywal cos z papierku, nikt nie wiedzial za bardzo co, ani tez nie wnikal... a ci przed scena powtarzali niespojnym chorkiem... Wszystko sie zakonczylo dziekczynieniem, amenami, chwala dla Pana....

Podczas odczytania koncowej modlitwy, do ktorej nasz Pastor starannie sie przygotowal, spisujac w notatniku, wszystko zostalo zaklocone chorem modlacych sie na jezykach przybylych gosci z Bylejakowa, tak, ze praktycznie nic nie bylo slychac, co czytal... Bylo to troche krepujace i wprawilo w konfuzje, ale jakos to dociagnal do konca, z niemala ulga mowiac "amen"...

Potem jeszcze Zabrechajlow wypowiedzial kilka slow zachety, napomnial, ze musza sie ochrzcic, a znakiem ma byc dar mowienia jezykami i zaprosil wszystkich na jutro, zapowiadajac "dzialanie Pana" i inne ciekawostki... Na tym publika sie rozeszla, a gosci odjechali samochodami do swego miasta - nie bylo daleko....

Axanna - 2013-04-22, 19:00

Oszolomy 9.

Tej nocy Watlozacki dlugo nie mogl zasnac, przekrecajac w myslach wydarzenia dziesiejszego dnia... Ale sie zblaznil - karcil siebie - ze musial sie mazac... nerwy nie wytrzymaly, tyle przezyc... Ciekawe z tymi jezykami, tez bym chcial...

Po cichu wstal z lozka i poszedl sie napic. Nad Zakichanym zdawaly sie pobrzmiewac odglosy nienormalnego smiechu z roznych czesci miasteczka...

Jakiez bylo zaskoczenie, gdy zobaczyl na kuchni siostre Elzbiete w spadajacej z ramion jedwabnej koszulce nocnej i rozpietym szlafroczku....

- p...p...pani nie pojechala - zadukal pastor....
- zostalam ze wzgledu na Ciebie - szepnela hipnotyzujaco... - czekaja cie zmiany, tylko wierz Zabrechajlowu i czyn wszystko jak on powie...
- alez tak, o tak - chwycil ja za ogolona raczke i zaczal obsypywac goracymi calusami coraz wyzej, wyzej.... i sie raptem obudzil z jakims nieprzyjemnym uczuciem odrazy do samego siebie....

Za oknem juz bylo szaro, zblizal sie poranek....

Dzisiejszego dnia do kaplicy sie nabilo tyle narodu, ze pilnie trzeba bylo zorganizowac dodatkowe krzesla.... Goscie konczyli popijanie herbatki z drogi, do rozpoczecia zostawalo kilkanascie minut...

Uczucie odrazy tak Watlozadskiego i nie opuscilo, zwlaszcza po tym, jak wczesnym rankiem musial zerwac reklamujacy plakat u wejscia, gdyz ktos czerwonym mazakiem wstawil do jego nazwiska litere "d", zaraz przed litera "c"... co za ludzie, podle swinie...

"Ciekawy sen... jakies zmiany..." - wital w oblokach i nawet sie nie spostrzegl, ze zebranie juz sie dawno rozpoczelo...

- A takie znaki beda towarzyszyly tym, ktorzy uwierzyly - dotarlo do pastora monotonne tlumaczenie w wykonaniu siostry Elzbiety... ale kiedy sie ocknal ze swej zadumy po raz drugi, to ze zdziwienia oniemal nie spadl z krzesla - w sali panowal prawdziwy balagan i zgielk...

Żabka - 2013-04-23, 11:41

No ja jestem raczej zdegustowana :-/ Przepraszam że mi się nie podoba,ale to jest jakieś takie ... delikatnie mówiąc -niesmaczne.Wydaje mi się że lepiej jak leżało w archiwum :-(
Axanna - 2013-04-23, 13:11

Żabka napisał/a:
No ja jestem raczej zdegustowana :-/ Przepraszam że mi się nie podoba,ale to jest jakieś takie ... delikatnie mówiąc -niesmaczne.Wydaje mi się że lepiej jak leżało w archiwum :-(

dziekuje za opinie, moze i racja...

kiedy mi sie cos nie podoba, to zwyczajnie to omijam - polecam, swietny sposob na zachowanie humoru.

nike - 2013-04-23, 19:23

Ja uważam wręcz przeciwnie jest fajne, :-D
Axanna - 2013-04-23, 22:22

ot i wiedz co jest lepiej, pisac czy nie, wklejac czy nie :-P Dzieki za dobre slowko, nike :-> To juz dokoncze oczywiscie, ale z dalsza tworczoscia dam sie spokoj, bo szkoda czasu :)

Oszolomy 10.

- szara-bara-mara-mara...acza-macza-kukaracza... - belkotala obok sasiadka Wtyczynska na tle podobnego gwaru... Ze strachem Watlozacki sie uprzytomnial, ze jest wolany by podejsc do Zabrechajlowa... Na watnych nogach sie zblizyl, a ten uroczyscie wozlozyl nan rece z takim samym niezrozumialym plumkaniem powtarzajacych sie i rymowanych na chybil-trafil sylab: "ene-mene-ekubene, szama-sztama-barack-obama..."

Watlozacki czul sie dosc glupio i nie wiedzial, co ma robic...

- Wdychaj, wdychaj - szeptala na ucho Elzbieta - zaraz bedziesz mowil, juz, tuz-tuz... nu ze...wdychaj i rob jezykiem tak: "d-d-d-d-dy-dy-dy-dy..." - no dawaj ze.....

w glowie pastora panowal prtawdziwy haos i harmider, nieuczesane mysli sie tlukly wokol dekoltu siostry Elzbiety, resztkami sil probujac sie skupic na wyterzeniu slucha, by zalapac co za sylaby trajkoca inni...

Wrescie Watlozacki niesmialo duknal "szery- szmery...." - "ALLELUJA!!!" - wrzasnal mu w same ucho Zabrechajlow, tak, ze przestraszony urwal swoja "modlitwe w jezykach"... "CHWALA PPANU, ALLELUJA" - wykrzykiwali niespojnie inni...

Jeden tylko Grzes Upartek siedzial jakos sztywnie z... wydawalo sie, przerazona mina...

Zabrechajlow ojcowskim gestem wozlozyl rece na glowe siostry Elzbiety... Ze strony owa trojka stanowila nie lada komiczny widok ...

Żabka - 2013-04-24, 07:17

Axanna napisał/a:
Żabka napisał/a:
No ja jestem raczej zdegustowana :-/ Przepraszam że mi się nie podoba,ale to jest jakieś takie ... delikatnie mówiąc -niesmaczne.Wydaje mi się że lepiej jak leżało w archiwum :-(

dziekuje za opinie, moze i racja...

kiedy mi sie cos nie podoba, to zwyczajnie to omijam - polecam, swietny sposob na zachowanie humoru.
Jak mogę wiedzieć czy mi się podoba czy nie nie przeczytawszy tego? Zeby wyrazić swoje zdanie muszę coś wiedzieć na ten temat.Ale dziękuję za radę i ja przecież jestem tylko jednostką której do końca nie podoba się Twoja twórczość,większość jest za to jednak może pisz dla większości.Styl pisania masz świetny także może i warto rozwijać swój talent. Mi nie podobała się treść ale forma muszę przyznać super! Pozdrawiam
Axanna - 2013-04-24, 07:59

mi chodzilo o podkreslenie pewnych rzeczy, ktore maja miejsce w realu, a ktorymi rowniez jestem zniesmaczona podobnie jak Ty, bo mi tez sie nie podobaja. A mowie to z cala odpowiedzialnoscia, gdyz poswiadczam ze nieraz sie zdarza nawet bardziej kretynskie zachowania od opisanych w oszolomach. To wiec bardzo przepraszam, ale nie czuje sie winna ze tresc sie komus nie podoba :->

mowiac zeby nie czytac gdy sie cos nie podoba, mialam na mysli zeby zaniechac kontynuacje kiedy juz sie zorientowalo :)

Axanna - 2013-04-24, 19:14

Oszolomy 11.

Ze strony owa trojka stanowila nie lada komiczny widok - dygajacy w jakichs nerwowych skurczach Watlozacki, obok rozpromieniona i podniecona z rekami na glowie pastora Elzbieta, a zaraz za nia dyszacy jej w szyje Zabrechajlow, wykonujacy jakies dziwne ruchy nad jej glowa - gdyby nie fakt, ze to byli chrzescijanie, to mozna by pomyslec, ze Zabrechajlow uprawia jakies czary, wywijajac nad glowa Elzbiety magiczne kola, probuje sprowadzic nan niewidoczne prady...

Mimo, ze pastorowi ciagle przed nosem majaczyl dekolt siostry, tym razem jego uwage przyciagnely jej oczy - jakies dziwnie zamglone, a po chwili zobaczyl same bialka i poczul sie slabo ze strachu... Niespodziewanie siostra Elzbieta wyprostowala sie i w dziwnym napieciu poleciala na plecy, uderzajac z gluchym lomotem glowa w betonowa posadzke.... Na moment wszyscy zesztywnieli... "bez paniki, lubimyje" - uspokoil Zabrechajlow - "Duch Swietyj zla nie dopustit" - i sala z ulga odetchnela...

W tym momencie Grzes podniosl sie ze swego miejsca i bez slowa sie skierowal do wyjscia... gdy stal kolo drzwi, rzucil jeszcze raz smutne spojrzenie na sale i nie mowiac nic, wyszedl, pozostawiajac klujace uczucie przykrosci... "przyjaciel sie nazywa" - z gorycza sie pomyslalo Watlozackiemu...

A tym czasem Elzbieta, ktora widocznie przyszla do siebie, dotykajac rekami swa czaszke, namacala bolejacego sporych rozmiarow guza.... probujac stlumic zal do Ducha Swietego, wydusila usmiech do pastora i wyciagnela reke, by pomogl jej sie podniesc z podlogi...

Axanna - 2013-04-25, 21:49

Troche cierpliwosci, bo zostalo juz nieduzo :)

Oszolomy 12.

Brwi pastora ruszyly do gory, kiedy po dluzszej relacji Zabrechajlowa o uzdrowieniach i "przyjeciu przez wiare" na koncu padlo dziwne, dla staroswieckiego ucha pytanie "kto zostal uzdrowiony niech podniesie reke", zas na widok uniesionych rak sposrod przybylych, w oczach miescowych sie pojawilo cos w rodzjau przeblysku respektu, a moze i zazdrosci - wszak sam Bog uzdrowil.

"Wszystko co musicie to przyjac uzdrowienie, ktore Pan zapewnil wam na krzyzu, tylko wierzcie" - dudnilo w glowie Wtyczynskiej, ktora sie napiela z calej sily, by przyjac przeciez tak upragnione uzdrowienie od tych zap... to troche krepujace mowic ot tak wprost, ale Wtyczynska naprawde sie starala, ale jakos nic sie nie dzialo... a moze jednak? a moze cos tam? A moze da sie zajasniec przez wszystkimi jako ta "majaca wiare" i... sama sie nie spotrzegla jak jej reka sie wzniosla do gory niczym sztandar, takie podniecenie, ach....
"Mialam nadcisnienie" - wymamrotala do sasiadki - "poczulam jak to odeszlo"...

Przyszly przebieg rozwoju chrzescijanskiego pani Wtyczynskiej potrafil by byl wprawic w niemale zdumienie na mysl ilez ta kobita miala chorob, bo uzdrawiana byla regularnie na kadym drugim, albo i kazdym jednym zgromadzeniu...

Axanna - 2013-04-26, 17:16

Oszolomy 13.

Tego dnia nie wydarzylo sie juz nic szczegolnego, nabozenstwo sie zakonczylo halasliwa "modlitwa w jezykach" i goscie sie pozegnawszy sie rozjechali jak dnia poprzedniego...

Gdy pastor juz lezal w lozku, to sie przylapal na tym, ze sie nie modlil, jak zwykl byl robic to przed snem.... zas uczcucie odrazy nie tylko go nie opuscilo, lecz jakby sie jeszcze bardziej spotegowalo.... "chyba mi sie zdaje" - wyszeptal w polsennym majaczeniu, a za chwile odplynal do krainy mazen....

Z czasem Pastor nabral przekonania iz jego "dar jezykow" mu dany ku pomocy, gdyz to "duch sie wstawia", co czynilo modlitwe o wiele milsza i relaksujaca niz sie silic na ten jezyk zwykly, co z czasem pastor calkiem zaniechal, bo i po co, wszak "Duch lepiej wie..."[/list]

AlexK - 2013-04-27, 18:46

Dużo jeszcze tych części zostało?
Axanna - 2013-04-27, 19:31

bo co?
AlexK - 2013-04-27, 19:53

Z ciekawości pytam.
Axanna - 2013-04-27, 20:36

no to zostala ostatnia czesc i potem tylko Epilog.

Oszolomy 14.

Oszolomy 14

Dalsze losy Zakichanego sie potoczyly zwykla koleja rzeczy...

Zabrechajlow sie udal w podroz, gdyz wiele bylo jeszcze zborow w Polsce o "duchowej suszy" bez "dzialania Ducha Swietego" - wiec mial spore zniwo do roboty...

Siostra Elzbieta czasem mu towarzyszyla, czasem odwiedzala Zakichane i inne miasteczka, gdzie miala ciasne "siostrzano-braterskie kontakty" z napelnionymi duchem wierzacymi.... Byla zadowolona ze swego zycia i jedynie ponura mina meza rzucala jakby nieco cienia, psujac humor... ale dobrze, ze przebywajac w ciaglych wyjazdach nie musiala tego znosic na codzien...

Kogut i Pekinczyk sie stali najbardziej aktywnymi czlonkami miejscowego zboru, czesto uczestniczyli tez w braterskich spotkaniach z miejscowa parafia, ewangelizujac sie nawzajem w celu "poglebiania relacji z Jezusem"...

Pekinczyk nadal gral na swojej gitarze na wszystkich imprezach, suto zakrapianych alkoholem, co dawalo mu nieograniczone wrecz pole do zwiastowania Ewangelii podcietym gosciom, ktore chetnie tedy sluchali wdajac sie w owocne dyskusje o dobroci i milosci Bozej do grzesznikow, co dosc czesto sie konczylo szczerymi lzami pokuty, szczodrze przelewanymi zarowno przez podcietych gosci, jak i przez podcietego Pekinczyka.... (wszak i Jezus jadal z grzesznikami, zwykl byl powiadac sobie i innym nie raz skacowany Pekinczyk, co raczej nie budzilo zadnych oporow wsrod braci, gdyz w sumie kazdy lubial sie pobawic, troche sobie dogadzajac winkiem, czy mocniejszymi trunkami - "dla czystego wszystko czyste" przeciez...)

Kogut zas aktywnie sie wlaczyl w krucjaty ewangelizacyjne, czesto towarzyszac Zabrechajlowu (przewaznie jego wyjazdy synchronizowaly z wyjazdami siostry Elzbiety i dzieki temu zbiegowi okolicznosci, jak to zazwyczaj bywa, popelzly niecne plotki na temat widywania ich obok siebie, co Kogut kwitowal zazwyczaj jakims haslem o "plotkujacych przekupkach targowiskowych")...

Z czasem te wyjazdy wciagly go tak bardzo, ze juz nie mial czasu przesiadywac w swoim dziale miesnym, sprzedajac kielbase, wiec musial wynajac pracownika, powierzajac wiekszosc spraw sklepowych swojej zonie... co sie odbilo niestety na sprawach finansowych...

Sprawy zas rodzinne nie byly tak dotkliwe, aczkolwiek marudzenie zony sie wzmagalo czasem... Coz... pierwsza milosc ze sprzykszona zona juz dawno mial ze soba, a teraz, u kresu mlodosci, odczuwal nieugiety pociag do ewangelizowania, zwlaszcza wsrod siostr - gdyz dawalo mu to wrecz niezwykle poczucie wartosci, poczucie bycia "przewodnikiem duchowym", kogos kto ma walory madrosci i podobne... gdyz chrzescijanki nie patrza na wyglad (czym niestety pochwalic sie nie mogl), ale na serce....

Wtyczynskiej niestety sie nie przyfarcilo, gdyz Grzes po kilku probach porozumienia sie z Watlozackim opuscil zbor i zaprzestal sie zjawiac na zgromadzenia... Pozostalo jej jedynie pilnowanie cudzych spraw, w czym faktycznie byla dobra, zawsze sie znajdujac w centrum kazdej plotki. Niemniej nie tracila ona nadziei, ze i dla niej nadejdzie czas laski i ze sie nawroci ktos odpowiedni z kim moglaby ulozyc sobie zycie (wszak kazda potwora znajdzie amatora - w mysl tego powiedzenia nigdy nie stracila nadziei, urozmaicajac, poki co, swoj czas jatrzeniem i zamilowaniem w fotografice)...

Axanna - 2013-04-27, 20:37

EPILOG.

Mat 13:33 bw "Inne podobieństwo powiedział im: Podobne jest Królestwo Niebios do kwasu, który wzięła niewiasta i rozczyniła w trzech miarach mąki, aż się wszystko zakwasiło."

nike - 2013-04-27, 22:25

Uważam,ze świetnie oddałaś, głupotę, nadgorliwość nieuczciwość, pychę, zachłanność i nieuczciwość, garstki wodzów "niby ludu bożego"
A potem zamartwiają się, ze ludzie odchodzą ze zgromadzeń. Jaki pasterz, takie i owce są.
Jeszcze jak mój tata żył, miał znajomego księdza w parafii gdzie mieszkaliśmy, często z nim dyskutował o Biblii, w pewnym momencie ten ksiądz powiedział do mojego ojca Jak ja mam prowadzić to bydło, mój ojciec tak mu odpowiedział --- toś ty pasterzem tego bydła jest. Jak mój ojciec zmarł ten ksiądz był w cywilnym ubraniu na ojca pogrzebie.

Axanna - 2013-04-27, 22:42

Dziekuje, nike, za wartosciowy komentarz.
narwik - 2013-04-29, 06:51

Axanna napisał/a:
Dziekuje, nike, za wartosciowy komentarz.


Po tej opowieści zrozumiałem twoją niechęć do przywódców religijnych.
To dla tego wybrałaś drogę niezależności...
W recenzji przychylam się do opinii nike :)

alessa - 2013-10-14, 18:52

nike napisał/a:
A potem zamartwiają się, ze ludzie odchodzą ze zgromadzeń. Jaki pasterz, takie i owce są.

a gdzie tam odchodzą? ciągną doń całymi stadami

czy przewidziane są jeszcze jakieś opowiadania?
jeszcze nikt chyba nie pisał w taki sposób na tematy religijnne

Axanna - 2013-10-14, 18:56

no na razie nie sa przewidziane, bo jakos mi do glowy nie przyszlo :-P

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group