FORUM MIŁOŚNIKÓW PISMA ŚWIĘTEGO
TWOJE SŁOWO JEST PRAWDĄ (JANA 17:17)

Życie chrześcijańskie - Podtrzymywanie więzi z Bogiem (różne krótkie szeptanki)

małyfilozof - 2023-06-08, 22:20
Temat postu: Podtrzymywanie więzi z Bogiem (różne krótkie szeptanki)
MOST
W pewnym mieście w Anglii znajduje się most zwodzony. Przez większą część dnia pozostaje nieczynny i wraz z przeciągniętymi po nim torami kolejowymi jest ustawiony równolegle do brzegu. Ale w wyznaczonych porach most jest obracany, tak, że przecina rzekę, pozwalając na to, aby przejechał po nim pociąg.

W maleńkim domku na brzegu rzeki mieszkał zwrotniczy. Stamtąd też obsługiwał przyrządy obrotowe mostu oraz przyrządy zaczepowe szyn.
Pewnego wieczoru czekał na ostatni pociąg i wreszcie w pół mroku dostrzegł jego światła.
Podszedł do przyrządów i czekał aż pojazd znajdzie się w przepisowej odległości, aby obrócić most.
Kiedy pociąg osiągnął wymaganą odległość, zwrotniczy obrócił most na odpowiednią pozycję. Jednak ku swemu przerażeniu spostrzegł, że mechanizm zaczepowy nie działa. Mężczyzna wiedział, że jeżeli most nie będzie bezpiecznie zablokowany, gdy wjedzie na niego pociąg, wówczas zacznie się chwiać i zakończy się to katastrofą. A był to pociąg pasażerski z wieloma ludźmi w wagonach.
Zwrotniczy ustawił most przez rzekę i pośpiesznie przebiegł po nim na drugą stronę, bo tam znajdował się drążek, który mógł być użyty, aby obsłużyć zaczep mostu ręcznie.
Mężczyzna usłyszał łoskot nadjeżdżającego pociągu, dlatego mocno chwycił drążek i oparł się na nim tyłem, aby użyć całego swego ciężaru, zatrzaskując w ten sposób most. Z całej siły trzymał mechanizm, ponieważ życie wielu ludzi zależało tylko od niego samego.
Nagle od strony domku dobiegł głos, który zamroził mu krew w żyłach. „Tatusiu! Tatusiu! Gdzie jesteś?”
Jego czteroletni synek właśnie przebiegał most w poszukiwaniu ojca. Pierwszy odruch, jaki ogarnął tego mężczyznę, to krzyczeć: „Uciekaj! Biegnij!”, ale pociąg był za blisko, maleńkie nóżki nie przebiegłyby nigdy mostu w tak krótkim czasie.
Mężczyzna uświadomił sobie: „Albo ludzie z pociągu muszą umrzeć, albo mój maleńki synek”. Zabrało mu to zaledwie moment, aby podjąć decyzję…
Pociąg przejechał bezpiecznie po swej drodze i nikt z pasażerów nie był świadomy tego, co się stało. Nikt nie wiedział o maleńkim połamanym ciałku bezlitośnie wyrzuconym do rzeki. Żaden z pasażerów nie widział żałosnej postaci szlochającego mężczyzny ciągle trzymającego drążek długo po odjeździe pociągu. Nikt nie widział go wracającego do domu wolniej niż kiedykolwiek przedtem i mówiącego żonie o tym, jak poświęcił ich jedynego syna… Żaden z pasażerów nie wrócił i nie podziękował.

Czy możecie sobie wyobrazić uczucia, które rozdzierały serce tego człowieka?
Jeśli tak to rozumiecie uczucie naszego niebiańskiego Ojca, kiedy ofiarował swego jedynego syna, aby połączyć przepaść dzielącą nas od życia wiecznego.
Czy może być zatem coś dziwnego w tym, że gdy umarł Pan Jezus, niebo się zaciemniło i ziemia się zatrzęsła? (Mat. 27:45,51)

Jak czuje się Bóg, kiedy my pędzimy przez życie, nie zastanawiając się nad tym, czego On dla nas dokonał przez swego syna, Jezusa Chrystusa?

Kiedy ostatnio dziękowałeś za tę życiodajną ofiarę, wyrażając szczerą modlitwę?

małyfilozof - 2023-06-23, 14:06

POMYSŁOWA kobieta

Zegar nad informacją na Stacji Centralnej w Nowym Jorku pokazywał godzinę za sześć szóstą. Wysoki, młody oficer uniósł swoją opaloną twarz i zmrużył oczy, aby sprawdzić dokładny czas. Serce waliło mu jak młotem, odbierając oddech. Za sześć minut zobaczy kobietę, która przez ostatnie 18 miesięcy zajmowała szczególne miejsce w jego życiu. Nigdy jej nie widział, a jednak jej słowa bezustannie dodawały mu otuchy. 

Sierżant ''Blandford'' pamiętał szczególnie jeden dzień, najgorszą potyczkę, kiedy jego samolot znalazł się w środku samolotów wroga.
W jednym ze swych listów przyznał się jej, że często czuje lęk.
Na kilka dni przed bitwą dostał od niej odpowiedź: "Oczywiście, że się boisz... jak wszyscy odważni mężczyźni. Następnym razem, gdy zaczniesz w siebie wątpić, chcę byś wyobraził sobie mój głos mówiący: "Choć idę doliną ciemną, zła się nie ulęknę bo Ty jesteś ze mną". Przypomniał to sobie wtedy i odzyskał siły. 

Teraz naprawdę miał usłyszeć jej głos. Za cztery minuty. Jakaś dziewczyna przeszła obok niego i odwrócił się za nią.
Miała ze sobą kwiat, ale nie była to czerwona róża, na którą się umówili.
Poza tym dziewczyna miała dopiero osiemnaście lat, a ''Hollis Maynel'' powiedziała, że ma trzydzieści. "I co z tego? odpowiedział jej. "Ja mam 32". Choć tak naprawdę miał 29. 

Poszybował pamięcią do książki, którą czytał na obozie treningowym. "O więziach międzyludzkich" - brzmiał tytuł.
W całej książce znajdowały się notatki pisane kobiecą ręką. Nigdy nie sądził, że jakaś kobieta potrafi zajrzeć w męskie serce tak głęboko i z takim zrozumieniem.
Jej nazwisko znajdowało się na ekslibrisie: ''Hollis Maynel''. Zajrzał do książki telefonicznej miasta Nowy Jork i znalazł jej adres. Napisał. Odpisała. Następnego dnia został zaokrętowany, ale nie przestali do siebie pisywać. Odpowiadała na jego listy przez 13 miesięcy. Pisała nawet wtedy, gdy jego listy do niej nie docierały. Żołnierz czuł, że jest w niej zakochany, a ona kochała jego. 

Jednak odmawiała jego wszystkim prośbom, aby przysłać mu swoją fotografię. Wyjaśniała: "Jeśli twoje uczucia do mnie nie mają rzeczywistych podstaw, mój wygląd nie ma znaczenia. Może jestem ładna. A jeśli tak, to wykorzystasz to i będziesz chciał się zaangażować. Taki rodzaj miłości jednak mnie nie zadowala.
Przypuśćmy, że jestem zwyczajna (musisz przyznać, że to bardziej prawdopodobne). Wtedy zaczęłabym podejrzewać, że nie przestajesz do mnie pisać tylko dlatego, że jesteś samotny i nie masz nikogo innego. Nie, nie proś mnie o zdjęcie. Kiedy przyjedziesz do Nowego Jorku, zobaczysz mnie, a wtedy będziesz mógł podjąć decyzję". 

Minuta do szóstej.
Przekartkował książkę, którą trzymał w ręce. Nagle serce sierżanta ''Blandforda'' podskoczyło. Szła ku niemu młoda kobieta. Była szczupła i wysoka. Miała długie kręcone jasne włosy. Oczy błękitne jak niezapominajki, wargi i podbródek zdradzały siłę woli. W jasnozielonym kostiumie wyglądała jak wiosna w ludzkiej postaci. 

Ruszył ku niej, nie chcąc zauważyć, że ona nie ma ze sobą róży, a wtedy na jej ustach pojawił się nikły prowokujący uśmiech. "Idziesz w moją stronę żołnierzu?", wyszeptała. Zrobił jeszcze jeden krok. I wtedy zobaczył ''Hollis Maynel''. Stała tuż za tą dziewczyną, kobieta po czterdziestce, siwiejące włosy wystawały jej spod zniszczonego kapelusza. Była tęga. Jej stopy o spuchniętych kostkach tkwiły w wydeptanych butach bez obcasów. Ale przy swoim zniszczonym płaszczu miała przypiętą czerwoną różę. Dziewczyna w zielonym kostiumie szybko odeszła. 

''Blandford'' poczuł, jakby miał rozszczepić się na dwoje. Pragnął iść za dziewczyną, równie głęboko tęsknił za kobietą, której duch towarzyszył mu i podtrzymywał w trudnych chwilach. I oto stała tu. Widział jej bladą twarz, łagodną i wrażliwą, szare oczy z ciepłymi iskierkami. 

Sierżant ''Blandford'' nie wahał się. Jego palce zacisnęły się na egzemplarzu zniszczonej książki, który miał być dla niej znakiem rozpoznawczym. Może nie będzie to miłość, ale na pewno coś szczególnego, przyjaźń, za którą był i musi być jej wdzięczny. 

Wyprostował ramiona, zasalutował i wyciągnął książkę ku kobiecie, choć w środku czuł gorycz rozczarowania. 
- Jestem sierżant ''Blandford'', a pani jest panią ''Maynel''. Bardzo się cieszę, że mogliśmy się spotkać. Czy wolno mi... czy wolno mi zabrać panią na obiad? Twarz kobiety poszerzyła się w wyrozumiałym uśmiechu. 
- Synu, nie wiem o co chodzi - odezwała się - ale ta młoda dama w zielonym kostiumie prosiła, abym przypięła sobie tę różę do płaszcza. Powiedziała, że jeśli zaprosi mnie pan na obiad, to mam panu przekazać, że ona czeka w tej restauracji po drugiej stronie ulicy.
Powiedziała, cichym spokojnym głosem...

PS. Jak wiele tajemnic skrywa KOBIETA.

Pokoja - 2023-06-23, 22:08

małyfilozof napisał/a:
POMYSŁOWA kobieta

Zegar nad informacją na Stacji Centralnej w Nowym Jorku pokazywał godzinę za sześć szóstą. Wysoki, młody oficer uniósł swoją opaloną twarz i zmrużył oczy, aby sprawdzić dokładny czas. Serce waliło mu jak młotem, odbierając oddech. Za sześć minut zobaczy kobietę, która przez ostatnie 18 miesięcy zajmowała szczególne miejsce w jego życiu. Nigdy jej nie widział, a jednak jej słowa bezustannie dodawały mu otuchy. 

Sierżant ''Blandford'' pamiętał szczególnie jeden dzień, najgorszą potyczkę, kiedy jego samolot znalazł się w środku samolotów wroga.
W jednym ze swych listów przyznał się jej, że często czuje lęk.
Na kilka dni przed bitwą dostał od niej odpowiedź: "Oczywiście, że się boisz... jak wszyscy odważni mężczyźni. Następnym razem, gdy zaczniesz w siebie wątpić, chcę byś wyobraził sobie mój głos mówiący: "Choć idę doliną ciemną, zła się nie ulęknę bo Ty jesteś ze mną". Przypomniał to sobie wtedy i odzyskał siły. 

Teraz naprawdę miał usłyszeć jej głos. Za cztery minuty. Jakaś dziewczyna przeszła obok niego i odwrócił się za nią.
Miała ze sobą kwiat, ale nie była to czerwona róża, na którą się umówili.
Poza tym dziewczyna miała dopiero osiemnaście lat, a ''Hollis Maynel'' powiedziała, że ma trzydzieści. "I co z tego? odpowiedział jej. "Ja mam 32". Choć tak naprawdę miał 29. 

Poszybował pamięcią do książki, którą czytał na obozie treningowym. "O więziach międzyludzkich" - brzmiał tytuł.
W całej książce znajdowały się notatki pisane kobiecą ręką. Nigdy nie sądził, że jakaś kobieta potrafi zajrzeć w męskie serce tak głęboko i z takim zrozumieniem.
Jej nazwisko znajdowało się na ekslibrisie: ''Hollis Maynel''. Zajrzał do książki telefonicznej miasta Nowy Jork i znalazł jej adres. Napisał. Odpisała. Następnego dnia został zaokrętowany, ale nie przestali do siebie pisywać. Odpowiadała na jego listy przez 13 miesięcy. Pisała nawet wtedy, gdy jego listy do niej nie docierały. Żołnierz czuł, że jest w niej zakochany, a ona kochała jego. 

Jednak odmawiała jego wszystkim prośbom, aby przysłać mu swoją fotografię. Wyjaśniała: "Jeśli twoje uczucia do mnie nie mają rzeczywistych podstaw, mój wygląd nie ma znaczenia. Może jestem ładna. A jeśli tak, to wykorzystasz to i będziesz chciał się zaangażować. Taki rodzaj miłości jednak mnie nie zadowala.
Przypuśćmy, że jestem zwyczajna (musisz przyznać, że to bardziej prawdopodobne). Wtedy zaczęłabym podejrzewać, że nie przestajesz do mnie pisać tylko dlatego, że jesteś samotny i nie masz nikogo innego. Nie, nie proś mnie o zdjęcie. Kiedy przyjedziesz do Nowego Jorku, zobaczysz mnie, a wtedy będziesz mógł podjąć decyzję". 

Minuta do szóstej.
Przekartkował książkę, którą trzymał w ręce. Nagle serce sierżanta ''Blandforda'' podskoczyło. Szła ku niemu młoda kobieta. Była szczupła i wysoka. Miała długie kręcone jasne włosy. Oczy błękitne jak niezapominajki, wargi i podbródek zdradzały siłę woli. W jasnozielonym kostiumie wyglądała jak wiosna w ludzkiej postaci. 

Ruszył ku niej, nie chcąc zauważyć, że ona nie ma ze sobą róży, a wtedy na jej ustach pojawił się nikły prowokujący uśmiech. "Idziesz w moją stronę żołnierzu?", wyszeptała. Zrobił jeszcze jeden krok. I wtedy zobaczył ''Hollis Maynel''. Stała tuż za tą dziewczyną, kobieta po czterdziestce, siwiejące włosy wystawały jej spod zniszczonego kapelusza. Była tęga. Jej stopy o spuchniętych kostkach tkwiły w wydeptanych butach bez obcasów. Ale przy swoim zniszczonym płaszczu miała przypiętą czerwoną różę. Dziewczyna w zielonym kostiumie szybko odeszła. 

''Blandford'' poczuł, jakby miał rozszczepić się na dwoje. Pragnął iść za dziewczyną, równie głęboko tęsknił za kobietą, której duch towarzyszył mu i podtrzymywał w trudnych chwilach. I oto stała tu. Widział jej bladą twarz, łagodną i wrażliwą, szare oczy z ciepłymi iskierkami. 

Sierżant ''Blandford'' nie wahał się. Jego palce zacisnęły się na egzemplarzu zniszczonej książki, który miał być dla niej znakiem rozpoznawczym. Może nie będzie to miłość, ale na pewno coś szczególnego, przyjaźń, za którą był i musi być jej wdzięczny. 

Wyprostował ramiona, zasalutował i wyciągnął książkę ku kobiecie, choć w środku czuł gorycz rozczarowania. 
- Jestem sierżant ''Blandford'', a pani jest panią ''Maynel''. Bardzo się cieszę, że mogliśmy się spotkać. Czy wolno mi... czy wolno mi zabrać panią na obiad? Twarz kobiety poszerzyła się w wyrozumiałym uśmiechu. 
- Synu, nie wiem o co chodzi - odezwała się - ale ta młoda dama w zielonym kostiumie prosiła, abym przypięła sobie tę różę do płaszcza. Powiedziała, że jeśli zaprosi mnie pan na obiad, to mam panu przekazać, że ona czeka w tej restauracji po drugiej stronie ulicy.
Powiedziała, cichym spokojnym głosem...

PS. Jak wiele tajemnic skrywa KOBIETA.


Piękne, prawdziwe przeżycie :idea:

małyfilozof - 2023-06-24, 22:01

Pokoja napisał/a:


Piękne, prawdziwe przeżycie :idea:

Dobry wieczór Pokoja, wiele dobroci gości w Twym wnętrzu, niebywałe usposobienie - jestem pod wrażeniem-pozdrawiam

Henryk - 2023-06-24, 22:31

małyfilozof napisał/a:
PS. Jak wiele tajemnic skrywa KOBIETA.

Ckliwa bajeczka. :-D

małyfilozof - 2023-06-24, 23:13

Dwóch mężczyzn, obaj bardzo chorzy, byli w tym samym pokoju, w szpitalu.
Jednemu wolno było siadać na łóżku, każdego popołudnia na godzinę, żeby ułatwić mu odprowadzenie wody z płuc.
Jego łóżko było na wprost jedynego okna.

Drugi musiał cały czas leżeć na wznak. Obaj rozmawiali godzinami.
Rozmawiali o swoich kobietach, rodzinach, domach, pracy, pobycie w wojsku, gdzie byli na wakacjach.
Każdego popołudnia, kiedy mężczyzna z łóżka przy oknie mógł usiąść, opisywał swojemu sąsiadowi wszystko co widział przez okno.

Człowiek z drugiego łóżka zaczął czekać na te godziny, kiedy jego świat się powiększał i nabierał życia o wszystkie zdarzenia i kolory świata zewnętrznego.

Okno wychodziło na park z cudownym jeziorem, kaczkami i łabędziami pływającymi po nim, a  dzieci puszczały kaczki.
Młodzi, zakochani spacerowali trzymając się za ręce, między kwiatami o wszystkich kolorach tęczy.
Wielkie drzewa ozdabiały pejzaż w oddali można było zobaczyć piękny widok z miastem w tle.
Kiedy mężczyzna w oknie opisywał to wszystko z najmniejszymi detalami, ten z drugiego końca pokoju, zamykał oczy i wyobrażał sobie ten cudowny widok.

Pewnego gorącego popołudnia opisał paradę, która przechodziła.
Mimo, że nie mógł słyszeć orkiestry, widział ją oczami wyobraźni, tak jak ją opisywał człowiek w oknie swoimi magicznymi słowami. Mijały dni i tygodnie.

Pewnego poranka, dzienna pielęgniarka przyszła żeby ich wykąpać i znalazła mężczyznę od okna martwego, zmarł podczas snu.
Wezwała pomoc i zabrano go z sali.

Drugi tak szybko, jak tylko uznał to za stosowne, poprosił o przeniesienie na łóżko przy oknie.
Pielęgniarka zgodziła się i po upewnieniu się, że jest mu wygodnie wyszła z pokoju.

Wolno i z trudnością mężczyzna podniósł się na łokciu, żeby rzucić pierwsze spojrzenie na świat zewnętrzny, wreszcie mógł zobaczyć  go sam. Obrócił się powoli i spojrzał przez okno przy swoim łóżku... i  zobaczył białą ścianę.

Mężczyzna spytał Pielęgniarkę, co mogło kierować zmarłym, żeby opisywać tak wspaniałe rzeczy przez okno.
Pielęgniarka powiedziała, że człowiek ten był niewidomy i że nie mógł widzieć nawet ściany i podpowiedziała mu: "może chciał pana podtrzymać na duchu?"

Epilog:
Bardzo łatwo uczynić szczęśliwymi innych, nie ważne jaka jest twoja własna sytuacja.
Ból dzielony jest o połowę łatwiejszy do zniesienia, ale dzielona radość jest podwójna.
Jeśli chcesz się czuć bogaty, opowiadaj o wszystkim co masz i czego pieniądze nie są w stanie kupić.
"Dziś jest prezentem, dlatego nazywa się Go teraźniejszością"

małyfilozof - 2023-08-03, 20:00

BIBLIJNY POTOP WSPÓŁCZEŚNIE

Po wielu latach nieobecności Bóg spojrzał znów na ziemię i stwierdził, że się bardzo źle dzieje. Ludzie byli zepsuci i skłonni do przemocy, więc postanowił znów zesłać potop i zniszczyć ludzkość.
Ale przedtem zawołał Noego i powiedział:
- Zbuduj arkę z drzewa cedrowego, tak jak wtedy: 300 łokci długa, 50 łokci szeroka, 30 łokci wysoka. Zabierz żonę I dzieci, i z każdego gatunku zwierząt po parze. A za 6 tygodni ześlę wielki deszcz.
Noe nie był zachwycony - znów 40 dni deszczu, 150 dni bez wygód na arce, bez  telewizora i z tymi wszystkimi zwierzętami - ale był posłuszny i obiecał spełnić wymagania Boga.
Po 6 tygodniach zaczęło padać dzień i noc.
Noe siedział i płakał, Bo nie miał arki.
Bóg wychylił się z nieba i zapytał:
- Dlaczego nie spełniłeś mojego rozkazu ?
Noe odpowiedział:
- Panie, coś Ty mi uczynił ?
Jako pierwsze musiałem złożyć podanie o budowę. W urzędzie myśleli, że chcę  budować stajnię dla baranów. Potem nie podobała Im się architektura - za  wymyślna dla baranów, a w budowę statku na lądzie nie chcieli wierzyć. Także wymiary nie znalazły poparcia, bo dziś nikt nie wie, jaką miarą jest łokieć.
Po przedłożeniu nowych planów dostałem znów odmowę, bo budowa stoczni w  terenie zamieszkanym jest niedozwolona. Po kupnie odpowiedniej działki zaczęły się nowe kłopoty. W tej chwili np. chodzi o to, że w planach nie są  uwzględnione systemy do gaszenia w czasie pożaru. Na moją uwagę, że będę  przecież otoczony wodą, przysłali mi psychiatrę powiatowego.
Kiedy psychiatra upewnił się, że jednak buduję statek, zadzwonili do mnie z województwa, żeby MI uświadomić, że na transport statku do morza będzie potrzebne nowe zezwolenie, a będzie o nie trudno, bo minister podał się do dymisji.
Kiedy powiedziałem, że statku nie muszę transportować, bo będzie i tak otoczony wodą, kazali mi z ministerstwa marynarki wojennej, według przepisów  Unii, złożyć podanie do Brukseli w ośmiu odbitkach i trzech urzędowych  językach o zezwolenie na zalanie terenów zamieszkałych.
Z drzewa cedrowego musiałem zrezygnować - nie wolno go już ze względów  ekologicznych sprowadzać. Próbowałem kupić tutejsze drzewo, ale nie dostałem  tej ilości ze względu na przepis o ochronie środowiska, najpierw musiałbym  zadbać o sadzenie drzew zastępczych.
Na moją wzmiankę o tym, że i tak będzie potop i nie opłaca się tu sadzić żadnych drzew, przysłali mi nowego psychiatrę - tym razem z województwa.
Krótko mówiąc - dałem kilka łapówek, kupiłem drzewo, znalazłem nawet cieśli  do budowy, ale oni najpierw utworzyli związki zawodowe.
Kiedy się okazało, że nie mogę im płacić wg taryfy, to rozpoczęli strajk, tak, że budowa arki znów się odwlekała.
W międzyczasie zacząłem sprowadzać zwierzęta. Tylko, że wmieszał się związek  ochrony zwierząt i zabronił mi transportu jeleni w okresie rykowiska. Poza tym, musiałem podać cel transportu tych zwierząt, jestem na stronie 22  pierwszego formularza z 47, moi adwokaci sprawdzają, czy przepisy dotyczące królików obejmują również zające.
A działacze z Greenpeace wskazali na konieczność specjalnego urządzenia do  pozbycia się gnoju i innych odpadów pochodzących z hodowli zwierząt.
Panie Boże, teraz jeszcze podał mnie mój sąsiad do sądu, twierdząc, że buduję prywatne ZOO bez zezwolenia.
Moje nerwy są zszarpane, nie mogę spać, arka niegotowa, a Ty zesłałeś deszcz..
W tej chwili natychmiast przestało padać, wyszło słońce I ukazała się tęcza.
Noe spojrzał w niebo I powiedział:
- Czyżbyś się, Boże, rozmyślił i nie chcesz już zniszczyć ludzkości ?
Bóg odpowiedział:
- Nie trzeba. To załatwi biurokracja.

Henryk Suchecki - 2023-08-03, 20:24

;-) ;-)
małyfilozof - 2023-08-08, 16:58

Przed ślubem:

Ona:Cześć Robert!
On: No w końcu, tak długo czekałem!
Ona: Chcesz, żebym odeszła?
On: NIE! Skąd przyszło Ci to do głowy? Same wyobrażenie o tym wydaje mi
sie straszne!
Ona: Kochasz mnie?
On: Oczywiście! O każdej godzinie dnia i nocy!
Ona: Czy kiedykolwiek mnie zdradziłeś?
On: NIE! Nigdy! Czemu pytasz?
Ona: Chcesz mnie pocałować?
On: Tak, za każdym razem, jak tylko mam ku temu okazje!
Ona: Czy byś mnie kiedykolwiek uderzył?
On: Oszalałaś? Przecież wiesz jaki jestem!
Ona: Mogę ci zaufać?
On: Tak.
Ona: Kochanie?
Siedem lat po ślubie - proszę przeczytać ten tekst od dołu do góry!!!

Henryk Suchecki - 2023-08-08, 20:15

;-) ;-)
nike - 2023-08-09, 12:09

małyfilozof napisał/a:
POMYSŁOWA kobieta

Bardzo piękna, romantyczna i mądra, historia i na pewno pięknie się skończyła :-D

małyfilozof - 2023-08-13, 21:36

Był sobie kiedyś mały wiejski chłopiec. Dzieci często proponowały mu jakieś zajęcie, ale nic go nie interesowało: ani piłka nożna, ani gra w kulki, ani lepienie z gliny. Dorośli proponowali, że będą
mu czytać. Nic nie budziło jego zainteresowania. Siedział po prostu na skraju drogi w pobliżu sklepów, bezmyślnie grzebiąc kijkiem w ziemi.

Pewnego dnia zobaczył mężczyznę z małym wózkiem przechodzącego obok. Wózek był wyładowany bananami, tak że ich kiście chybotały się śmiesznie niczym słoń na małym rowerze. Chłopiec pomyślał: „Co się stanie, gdy wsadzę kijek w szprychy koła?".
Tak więc podkradł się cicho do wózka i zrobił to, co pomyślał. Kijek zablokował koło, wózek przechylił się gwałtownie na bok i kiście bananów runęły na bambusową ściankę stojącą wzdłuż drogi z taką siłą, że ścianka się zawaliła.

Po jej drugiej stronie stali mężczyzna i kobieta, złączeni w namiętnym uścisku. Ta kobieta nie była żoną mężczyzny. Jego żona, która zauważyła, co się dzieje, podbiegła do męża z kijem i zaczęła go
bezlitośnie okładać. Mężczyzna, uciekając przed jej ciosami na środek drogi, poślizgnął się na leżących dookoła bananach.
Widząc to, właściciel wózka z bananami wpadł w furię: ten człowiek niszczy jego towar! Pochylił się nad mężczyzną i zaczął go bić, krzycząc, żeby trzymał się z daleka od jego owoców.
Wtedy nadbiegli inni, stając w obronie bitego mężczyzny, podczas gdy jego żona, nadal wściekła, okładała go pięściami. A potem wszyscy ludzie z wioski rzucili się w wir walki, rzucając w siebie bananami.

Małemu chłopcu wszystko to bardzo się podobało. Skoro wywołał tak wielkie zamieszanie za pomocą małego kijka włożonego w szprychy koła, to może mógłby wywołać jeszcze większe?

Kiedy bojka trwała w najlepsze, popędził do telefonu znajdującego się w jednym z pobliskich sklepów i zadzwonił na policję. Powiedział, że na ulicy miał miejsce naprawdę duży rabunek i że tłum złapał złodziei. Prosił, żeby szybko przyjechali, bo rabusie mają wielkie pistolety i wyglądają przerażająco.
W ciągu kilku minut nadjechała policja, a razem z nią wojskowe wozy bojowe. Byli znacznie lepiej wyposażeni, niż się chłopiec spodziewał.
Mieli karabiny maszynowe i maczety! Kiedy się zbliżali, chłopiec podbiegł do nich, wołając. „Tam są!" i wskazał na tłum. „Tam są terroryści!" „Terroryści? - zdziwił się kapitan policji. - Myśleliśmy, że to rabunek!"
Chłopiec przypomniał sobie teraz, że rzeczywiście nazwał ich rabusiami, ale to było kilka minut temu. Terroryści są o wiele bardziej atrakcyjni! „Nie, nie! - zawołał. - To terroryści!"
Kapitan policji bardzo się zdenerwował. Przez megafon kazał tłumowi natychmiast się rozejść. Obrzucający się bananami ludzie, rozpaleni emocjami, przeszli właśnie do walki na pięści i nie zwracali uwagi na policję i wojsko.

„Rozejść się!" - ryknął kapitan do tłumu. Ale tłum nie słuchał.
Kapitan policji, obawiając się, że ta awantura z terrorystami może zakończyć się wybuchem bomby, zdesperowany strzelił w powietrze.
Kula niestety trafiła w przewody elektryczne, wywołując panikę wśród walczących, którzy rzucili się biegiem w stronę policji i żołnierzy.
Teraz spanikowali policjanci i żołnierze, spodziewając się, że to może być zasadzka terrorystów. Zrobili coś nie do pomyślenia: zaczęli strzelać szaleńczo prosto w tłum biegnących ludzi. Przerażeni ludzie wtargnęli do pobliskich sklepów, rozbijając wszystko na swej drodze.
Niestety, ktoś potrącił lampę naftową, a jej płomień zajął papier i suchy chrust. W ciągu kilku minut pożar pochłonął większą część wioski.
Już po wszystkim policja zaczęła odtwarzać to, co się wydarzyło.
Ludzie pamiętali chłopca i jego kijek, telefon na policję i to, jak biegł,
aby ich ostrzec przed terrorystami. Znaleźli go łatwo i stanęli z nim twarzą w twarz. „Spójrz jaką tragedię wywołałeś, chłopcze!" - krzyczeli.
Ale chłopak nie stracił nic ze swojej pewności siebie: „To wszystko wasza wina! - powiedział.
- Nie byłoby tego wszystkiego, gdybyście mi dali cokolwiek do roboty!"

małyfilozof - 2023-08-19, 12:28

LEKCJA DLA NAS WSZYSTKICH
Przyjechałem pod adres do klienta, i zatrąbiłem. Po odczekaniu kilku minut, zatrąbiłem ponownie. Był późny wieczór, pomyślałem że klient się rozmyślił i wrócę do "bazy"... ale zamiast tego zaparkowałem samochód, podszedłem do drzwi i zapukałem. "Minutkę!", odpowiedział wątły, starszy głos. Usłyszałem odgłos tak jakby coś było ciągnięte po podłodze...
Po długiej przerwie, otworzyły się drzwi. Stała przede mną niska , na oko dziewięćdziesięcioletnia kobieta. Miała na sobie kolorową sukienkę i kapelusz z dopiętym welonem; wyglądała jak ktoś z filmu z lat czterdziestych.
U Jej boku była mała nylonowa walizka. Mieszkanie wyglądało tak, jakby nikt nie mieszkał w nim od lat. Wszystkie meble przykryte były płachtami materiału.
Nie było zegarów na ścianach, żadnych bibelotów ani naczyń na blacie. W rogu stało kartonowe pudło wypełnione zdjęciami i szkłem.
"Czy mógłby Pan zanieść moją torbę do samochodu?", zapytała. Zabrałem walizkę do auta, po czym wróciłem aby pomóc kobiecie.
Wzięła mnie za rękę i szliśmy powoli w stronę krawężnika.
Trzymała mnie za ramię, dziękując mi za życzliwość. "To nic", powiedziałem, "Staram się traktować moich pasażerów w sposób, w jaki chciałbym aby traktowano moją mamę."
"Och, jesteś takim dobrym chłopcem" , odrzekła. Kiedy wsiedliśmy do samochodu, dała mi adres, a potem zapytała: "Czy mógłbyś pojechać przez centrum miasta?
"To nie jest najkrótsza droga", odpowiedziałem szybko, włączając licznik opłaty.
"Och, nie mam nic przeciwko temu", powiedziała. "Nie spieszę się. Jestem w drodze do hospicjum."
Spojrzałem w lusterko. Jej oczy lśniły. "Nie mam już nikogo z rodziny", mówiła łagodnym głosem. "Lekarz mówi, że nie zostało mi zbyt wiele..."
Wyłączyłem licznik... "Którędy chce Pani jechać?"
Przez kilka godzin jeździliśmy po mieście. Pokazała mi budynek, gdzie kiedyś pracowała jako operator windy.
Jechaliśmy przez okolicę, w której żyli z mężem jako nowożeńcy. Poprosiła abym zatrzymał się przed magazynem meblowym który był niegdyś salą balową, gdzie chodziła tańczyć jako młoda dziewczyna.
Czasami prosiła,by zwolnić przy danym budynku lub skrzyżowaniu, i siedziała wpatrując się w ciemność, bez słowa.
Gdy pierwsze promienie Słońca przełamały horyzont, powiedziała nagle "Jestem zmęczona. Jedźmy już proszę". Jechaliśmy w milczeniu pod wskazany adres. Był to niski budynek z podjazdem, tak typowy dla domów opieki.
Dwaj sanitariusze wyszli na zewnątrz gdy tylko zatrzymałem się na podjeździe. Musieli się jej spodziewać. Byli uprzejmi i troskliwi.
Otworzyłem bagażnik i zaniosłem małą walizeczkę kobiety do drzwi. Ona sama została już usadzona na wózku inwalidzkim.
"Ile jestem panu winna?" Spytała, sięgając do torebki.
"Nic", odpowiedziałem.
"Trzeba zarabiać na życie", zaoponowała.
"Są inni pasażerowie," odparłem.
I nie zastanawiając się kompletnie nad tym co robię, pochyliłem się i przytuliłem Ją. Objęła mnie mocno.
"Dałeś staruszce małą chwilę radości", powiedziała. "Dziękuję".
Uścisnąłem jej dłoń, a następnie wyszedłem w półmrok poranka. Za mną zamknęły się drzwi - był to dźwięk zamykanego Życia.

Tego ranka nie zabierałem już żadnych pasażerów. Jeździłem bez celu, zagubiony w myślach. Co jeśli do kobiety wysłany zostałby nieuprzejmy kierowca, lub niecierpliwy aby zakończyć jego zmianę? Co gdybym nie podszedł do drzwi, lub zatrąbił tylko raz, a następnie odjechał?
Myśląc o tym teraz, nie sądzę, abym zrobił coś ważniejszego w całym swoim życiu.
Jesteśmy uzależnieni od poszukiwania emocjonujących zdarzeń i pięknych chwil, którymi staramy się wypełnić nasze życia.
Tymczasem Piękne Chwile mogą przydarzyć się nam zupełnie nieoczekiwanie, opakowane w to, co inni mogą nazwać rutyną. Nie przegapmy ich..

małyfilozof - 2024-01-18, 17:48

Poniżej cytuję jedno z pytań, które pojawiło się na egzaminie na wydziale chemii NUI Maynooth (National University of Ireland). Odpowiedź jednego ze studentów była na tyle wyjątkowa, że profesor podzielił się z nią ze swoimi kolegami, a później jej treść przedstawił w internecie.

Pytanie:

Czy piekło jest egzotermalne (oddaje ciepło) czy endotermalne (absorbuje ciepło)?

Większość odpowiedzi oparta była na prawie Boylesa, które mówi, że w stałej temperaturze objętość danej masy gazu jest odwrotnie proporcjonalna do jego ciśnienia.

Jeden ze studentów napisał tak:

Najpierw musimy stwierdzić, jak zmienia się masa piekła w czasie. Do tego potrzebna jest ocena liczby dusz, które idą do piekła i liczba dusz, która piekło opuszcza.

Moim zdaniem można ze sporym prawdopodobieństwem przyjąć, że dusze, które raz trafiły do piekła, i gdy go nie opuszczają. Na pytanie, ile dusz idzie do piekła, można spojrzeć z punktu widzenia wielu istniejących dzisiaj religii. Większość z nich zakłada, że do piekła idzie się wtedy, gdy nie wyznaje się tej właściwej wiary. Ponieważ religii jest więcej niż jedna i nie można wyznawać kilku religii jednocześnie, to można założyć, że wszystkie dusze idą do piekła. Patrząc na częstotliwość narodzin i śmierci można założyć, że liczba dusz w piekle wzrastać będzie logarytmicznie.
Rozważmy więc pytanie o zmieniającej się objętości piekła. Ponieważ wg prawa Boylesa wraz ze wzrostem liczby dusz rozszerzać musi się powierzchnia piekła tak, aby temperatura i ciśnienie w piekle pozostały stałe, to istnieją dwie
możliwości:
1. Jeśli piekło rozszerza się wolniej niż liczba przychodzących do niego dusz, to temperatura i ciśnienie w piekle będą tak długo rosły aż piekło się rozpadnie.

2. Jeśli piekło rozszerza się szybciej niż liczba przychodzących tam dusz, to temperatura i ciśnienie w piekle będą spadać tak długo, aż piekło zamarznie.

Która z tych możliwości jest bardziej realna? Jeśli weźmiemy pod uwagę przepowiednię Sandry, która powiedziała do mnie "prędzej piekło zamarznie niż się z tobą prześpi", jak również to, że wczoraj z nią spałem, to możliwa jest tylko ta druga opcja. Dlatego też jestem przekonany, że piekło jest endotermalne i musi być już zamarznięte.
Z uwagi na to, że piekło zamarzło, można wnioskować, że żadna kolejna dusza nie może trafić do piekła, a ponieważ pozostaje jeszcze tylko niebo, to dowodzi też istnienie Osoby Boskiej, co z kolei tłumaczy, dlaczego Sandra cały wczorajszy wieczór krzyczała "Oh, God".

Ten student otrzymał ocenę "bardzo dobry".

małyfilozof - 2024-01-20, 00:31

Pewnej kobiecie przyśniło się, że za ladą w jej ulubionym sklepiku stał Pan Bóg.
- To Ty, Panie Boże! - zakrzyknęła uradowana.
- Tak to ja - odpowiedział Bóg.
- A co u Ciebie można kupić? - zapytała kobieta.
- U mnie można kupić wszystko - padła odpowiedź.
- W takim razie poproszę o dużo zdrowia, szczęścia, miłości, powodzenia i pieniędzy.

Pan Bóg uśmiechnął się życzliwie i oddalił na zaplecze, aby przynieść zamówiony towar. Po dłuższej chwili wrócił z malutką, papierową torebeczką.
- To wszystko?! - wykrzyknęła zdziwiona i rozczarowana kobieta.
- Tak, to wszystko - odpowiedział Bóg i dodał: Czyżbyś nie wiedziała, że w moim sklepie sprzedaje się tylko nasiona?

małyfilozof - 2024-01-20, 00:38

PIEKŁO i NIEBO

Pewnego dnia Uczeń zapytał Mistrza:
- Powiedz mi, jak wyglądają niebo i piekło?
- Chcesz wiedzieć? Chodź ze mną. Pokażę Ci – odpowiedział Mistrz i zaprowadził go do miejsca, w którym stanęli przed dwojgiem drzwi.

Otworzył pierwsze. Na środku pokoju stał okrągły stół, a na nim duże naczynie z jedzeniem. Jedzenie pachniało tak aromatycznie, że obaj poczuli nieopisany głód.
Dookoła stołu siedzieli ludzie. Wychudzeni, smutni i szarzy. Każdy z nich trzymał w ręku łyżkę, która miała bardzo długą rączkę przytwierdzoną do ich dłoni. Każdy mógł sięgnąć łyżką do naczynia, ale nie mógł nasycić się jedzeniem, gdyż rączka łyżki była dłuższa, niż ręka.
Ucznia przeszły ciarki na widok tego cierpienia i nieszczęścia.

- Właśnie widziałeś piekło – powiedział Mistrz.

Następnie otworzyli drugie drzwi. Pokój wyglądał dokładnie tak samo, na środku pokoju stał dokładnie taki sam stół, a na nim dokładnie takie samo naczynie pełne wyśmienitego jedzenia. Dookoła siedzieli ludzie z takimi samymi długimi łyżkami przytwierdzonymi do ich dłoni. Wszyscy jednak byli weseli, w świetnej formie, prowadzili ożywioną dyskusję. Pokój promieniał radością i dobrobytem.

- Nie rozumiem – powiedział Uczeń.
- To proste – odpowiedział Mistrz.

Ci szczęśliwi ludzie nauczyli się karmić siebie nawzajem, podczas gdy tamci, chciwi, potrafią myśleć tylko o sobie

Henryk - 2024-01-20, 09:15

małyfilozof napisał/a:
[color=green]PIEKŁO i NIEBO [...]

To ja w takim razie wybieram czyściec. :lol:

Markerów - 2024-01-20, 09:32

Henryk napisał/a:
małyfilozof napisał/a:
[color=green]PIEKŁO i NIEBO [...]

To ja w takim razie wybieram czyściec. :lol:


Z czyśćca prosto do Nieba. A jak mi wiadomo ty się tam nie wybierasz :roll:

Pokoja - 2024-01-20, 09:58

małyfilozof napisał/a:
PIEKŁO i NIEBO
[color=green]Uczeń zapytał Mistrza:
- Powiedz mi, jak wyglądają […] piekło?

siedzieli ludzie […] Każdy […] trzymał w ręku łyżkę, która miała bardzo długą rączkę przytwierdzoną do ich dłoni. Każdy mógł sięgnąć łyżką do naczynia, ale nie mógł nasycić się jedzeniem, gdyż rączka łyżki była dłuższa, niż ręka.

- Właśnie widziałeś piekło – powiedział Mistrz.



Chociaż piekło, kojarzone z ogniem jest strasznym wymysłem chorych inkwizycyjnych umysłów to jednak nawet to wyżej, inaczej wymyślone jest wystarczająco straszne, dla ludzi, którzy są zachłanni i nie panują nad sobą dla utrzymywania dobrych więzi międzyludzkich.

Odstępcza od wiary tradycja teologiczna, dokonała wielkiej manipulacji przez stworzenie preparatu „dwa w jednym”, Izj. 28:8. Połączono stan hadesu (grobu) z Gehenną (miejscem utylizacji odpadów komunalnych), aby w łatwy sposób okupować naiwne, bigoteryjne dusze do swojego parafialnego folwarku.

W czasie pogrzebu osoby zmarłej na trumnę, rzucane są białe kwiaty, jako symbol niewinności osoby, która swoją śmiercią, zapłaciła z grzechy swojego życia. Jednak w Przekładach Biblii to samo miejsce jest kojarzone z ogniem piekielnym. Co za przewrotność! Co za hipokryzja, straszna jak wymyślone piekło!

Markerów - 2024-01-20, 10:28

Pokoja napisał/a:
[.

Odstępcza od wiary tradycja teologiczna, dokonała wielkiej manipulacji przez stworzenie preparatu „dwa w jednym”, Izj. 28:8. Połączono stan hadesu (grobu) z Gehenną (miejscem utylizacji odpadów komunalnych), aby w łatwy sposób okupować naiwne, bigoteryjne dusze do swojego parafialnego folwarku.

!


Nie wiem o jakiej odstępczej tradycji teologicznej mówisz ale jeśli tak o której myślisz tak naucza to masz w zupełności rację.

Natomiast prawdziwa " tradycja teologiczna" odróżnia nauki o otchłani (gr. hades, hebr. szeol) od piekła (gr. gehenna).
Samo określenie hades nie precyzuje czy umarły doznaje szczęścia czy potępienia. Czasem jednak (Łk 16:23) może to ukazywać.

Podobnie szeol w Hi 26:6 identyfikowany jest z Abaddonem, co oznacza zatracenie (Ap 9:11) tak jak w . Prz 23:14 przez odpowiednie wychowanie można zapobiegać karze Szeolu a nie pójściu do grobu. ;-)

Jezus w swej nauce ukazuje hades jako składający się z dwóch miejsc: gehenna dla potępionych (Łk 16:23) i „łono Abrahama” (Łk 16:22) dla sprawiedliwych oczekujących na Jego ofiarę.
Podobnie dwa różne miejsca oczekiwania ukazuje Ez 31:16nn. Osobne dla „drzew Edenu” (sprawiedliwi) i osobne dla „nieobrzezanych”.
Także teksty Ez 32:21, 23, 27 opisują różne miejsca osób przebywających w szeolu. :roll:
U Greków hades to miejsce żyjących, a nie niebytów. Z tego powodu, gdyby w NT było inaczej (tzn., że hades jest miejscem niebytu), to byłby ze strony Ewangelistów największym absurdem, że zastosowali niewłaściwe słowo greckie.
:!:

Henryk - 2024-01-20, 11:14

Markerów napisał/a:
Jezus w swej nauce ukazuje hades jako składający się z dwóch miejsc: gehenna dla potępionych (Łk 16:23) i „łono Abrahama” (Łk 16:22) dla sprawiedliwych oczekujących na Jego ofiarę.

Ale bzdury przepisujesz... bez zastanowienia...
https://apologetyka.org/jak-zostalo-opisane-pieklo-w-pismie-swietym/
Sam początek i już kłamstwo:
Cytat:
1) Biblia odróżnia piekło od grobu.

małyfilozof - 2024-01-20, 11:51

Ciekawy TEST

1. Jestem równy z innymi.
2. Różnice między ludźmi są sprawą naturalną: jedni są lepsi w śpiewaniu, inni w bieganiu – to oczywiste.
3. Jestem dla innych interesującą osobą i warto mnie poznawać.
4. Zachowuję się zgodnie z tym, co myślę, czuję i wyznaję.
5. Potrafię bronić swojego zdania.
6. Trudno mną manipulować.
7. Gdy mam problem lub jestem w kryzysie, skupiam się na najlepszym rozwiązaniu.
8. Jeśli ktoś się ze mną nie zgadza – trudno. Nie znaczy to, że się mylę, ale nie zamierzam forsować swojego zdania za wszelką cenę.
9. Wierzę w swoje możliwości.
10. Ufam sobie.
11. Nie boję się podejmować ryzyka, o ile jest ono rozsądne, tzn. mam plan, wiem, co chcę osiągnąć i jak do tego dążyć.
12. Mam w życiu zasady i wyznaję wartości, którymi się kieruję.
13. Lubię stawiać sobie cele, bo osiąganie ich sprawia mi satysfakcję.
14. Uczę się na błędach.
15. Akceptuję siebie takim, jaki jestem, ze wszystkimi słabościami. Nie znaczy to jednak, że nad sobą nie pracuję.
16. Doceniam i szanuję siebie i innych.
17. Gdy ktoś mnie krytykuje, zastanawiam się i dopytuję dlaczego, zamiast obrażać się, oburzać i popadać w gniew.
18. Lubię swoją pracę.

Na ile pytań odpowiedziałeś twierdząco? Jeśli na mniej niż połowę, Twoja samoocena może być zbyt niska, by móc czerpać z życia radość.

Pokoja - 2024-01-20, 18:26

Markerów napisał/a:
Pokoja napisał/a:
Odstępcza od wiary tradycja teologiczna, dokonała wielkiej manipulacji przez stworzenie preparatu „dwa w jednym”, Izj. 28:8. Połączono stan hadesu (grobu) z Gehenną (miejscem utylizacji odpadów komunalnych), aby w łatwy sposób okupować naiwne, bigoteryjne dusze do swojego parafialnego folwarku.!


Nie wiem o jakiej odstępczej tradycji teologicznej mówisz


Odniosłem się do tej tradycji teologicznej, która cierpienie za życia, przeniosła do stanu po śmierci. Przykładem tego jest tekst z Łuk. 16:22,23:

Łuk. 16:22:22. Ale (1161) stało się (1096): Żebraka (4434) będącego śmiertelnym (599), Posłańcy (32) zabrali (667) poniżej (5259) do (1519) doliny (2859) Abrahamowej (11); bogatego (4145) będącego śmiertelnym (599), pochowano (2290) z dala od (575) Łazarza (2976).
23. Z dala (3113) zjawiła się w widzeniu (3708) dolina (2859) Abrahama (11), a (2532) poniżej (5259) świat zmarłych (86); przedtem był (5225) w (1722) męczarniach (931); w (1722) oczach (3788) swoich (848) pysznił się (1869) w czasie (1722) swoim (848).

Żebraka [...] Posłańcy zabrali do doliny Abrahamowej
- Typem tego żebraka jest Lot, bratanek Abrahama (żebrak – pokorni, świadomi upadku człowieka, pogardzani z powodu kultu Jehowy, Rdz. 13:13; Mat. 21:31; Łuk. 18:14). Do Sodomy, przybyli dwaj Posłańcy ówczesnej władzy zwierzchniej (Rdz. 19:1) by zabrać Lota do miejsca bezpiecznego. Uratowali go od zagłady tych, którzy zginęli razem z Sodomą i Gomorą i pozwolili wejść do schronienia w Soarze na południu w dolinie depresji Morza Martwego. Podobnie od czasów Pana Jehoszua, pokorni z pośród śmiertelnych, znajdują schronienie w Królestwie niebieskim Syna Bożego, Kol. 1:13;

będącego śmiertelnym - Tą prawdę, że wszyscy są śmiertelni, wyraża tekst z 1Kor. 15:22, jednak w odróżnieniu od Łazarza, (którego zabrano w bezpieczne miejsce), bogacza pochowano (umarli grzebią umarłych swoich, Łuk. 9:60). To wyobraża zmianę statusu jeszcze żyjących, ale odczuwających już dezaprobatę, dla ich stylu życia po otrzymaniu informacji o grożącym im zniszczeniu. Tak było za czasów Sodomy i Gomory i tak było za czasów Pana Jehoszua, który groził miastom Galilei i Judei. Mienili się mądrymi, ale w porównaniu życiową z jego mądrością, stali się umarłymi (głupimi);

1Kor. 15:22. Bowiem (1063), podobnie jak (5618) przez (1722) Adama (76) wszyscy (3956) będą śmiertelnymi (599), tak (3779) Chrystus (5547) w czasie (1722) wszystkich (3956) przywróci do życia (2227).

To nie jest mowa o tych, którzy zmarli biologicznie

pochowano z dala od Łazarza - Bogaci (wielu) tak w Wieku Zakonu, jak i w Wieku Ewangelii mają się za lepszych od innych, więc trwają w odosobnieniu od społeczeństwa, ożywionego nauką Pana Jehoszua. Na to podobieństwo, odpowiednio w skałach sobie porobili groby, czyli z dala od grobów biednych. Nawet ci w Eklezja Chrystusowej dali temu wyraz w sposobie sprawowania Pamiątki Wieczerzy Pańskiej, 1Kor. 11:21,22;

Łuk. 16:23. Z dala zjawiła się w widzeniu dolina Abrahama – Dolina Abrahama jest symbolem otrzymania błogosławieństwa (Rdz. 14:17-20; 37:14). Odtrąceni, zatwardziali w sercach bogacze (arystokracja władzy, przedstawiciele religijni i biznesu) za czasu Pana Jehoszua i później nie mając podstaw do odparcia mądrości jego i wierzących w niego, także ujrzeli, urodzajną „dolinę” prawdy Bożej, więc cierpieli z powodu odczuwania dezaprobaty, dla ich stylu życia i odchodzenia od nich ludu, J. 11:47-53; Dz. 4:16-21, zostali zdemaskowania jako obłudnicy, Mat. 23 rozdział;

poniżej świat zmarłych – Dolina przekleństwa świata Sodomy i Gomory, z którego losem Pan Jehoszua porównał los tych wśród których tak wiele dobrego uczynił, Mat. 11:20-24;

przedtem był w męczarniach – Zanim spadł ogień z nieba, świat ten był w męczarniach, wynikających z zwyrodniałych praktyk moralnych i zapowiadanej groźby zniszczenia, ale nie był w stanie zmienić swego postępowania w przeciwieństwie do mieszkańców Niniwy. To otrzymana już świadomość, że zostaną zniszczeni ogniem, powodowała to cierpienie, a nie po śmierci;

w oczach swoich pysznił się w czasie swoim – Tak było za czasu Lota (Rdz. 19:4-9) i tak było przed narodzeniem i rozpoczęciem działalności Jana Chrzciciela i Pana Jehoszua, Mat. 2:3

UWAGA – To co Grecy odnosili do ciemnej i przestępczej części społeczeństwa, jakby świata podziemnego, to w NT zastosowano do wszystkich tych w świecie, którzy nie słuchali Syna Bożego, J. 5:24,25. Z tego to powodu przyrównano ich do umarłych. Przecież Pan Jehoszua w Łuk. 9:60 nie mówił o tych, którzy zmarli, a ich ciała rozłożyły się w grobach ziemi.

Hi 26:6 identyfikowany jest z Abaddonem, co oznacza zatracenie (Ap 9:11) tak jak w . Prz 23:14
Przy rozważaniu tekstu z Hio. 26:6 należy wziąć pod uwagę jego kontekst. Otóż wcześniej (Hio. 25:4-6) Bildad Suchytczyk mówił, że Hiob żyje przeciwko sprawiedliwemu władcy (Bogu/410), który wtedy panował w krainie, czyli ponad wymarłą krainą Hioba. Władca spowodował wykopanie kanału w taki sposób, aby niżej położoną krainę Hioba, pozbawić wody, dlatego ta stała się prawie całkowicie wymarłą (człowiek robakom i syn człowieczy czerwiom). Dlatego Bildad, powiedział do Hioba tak:

Hio. 25:4. Na co (4100) człowiek (582) przeciw (5973) sprawiedliwemu (6663) Bogu (410) był wybrany (2135)? W jakim celu (4100) niewiasta (802) wydała na świat (3205)?
5. Oto (2005) nawet (5704) księżyc (3394) nie (3808) był jasnym (166), gwiazdy (3556) nie (3808) oczyściły (2141) źródła (5869):
6. Z powodu tego (3588) człowiek (582) robakom (7415) i (637) syn (1121) człowieczy (120) czerwiom (8438).


- W pierwszej kolejności treść ta odnosi się do władcy za czasu jego panowania z wyżyny kraju przed wykopaniem kanału i odcięciem do niej dopływu wody. Następnie dotyczy okresu, w którym narodził się patriotyczny ruch oporu przeciwko najeźdźcy – okupantowi, a także sposób prawnego dochodzenia sprawiedliwości na drodze sądowej. W pierwszym okresie Bildad władcę nazwał robakiem, a jego konspiracyjną walkę w drugim okresie nazwał czerwiem.

Hio. 26:5 Zamiast (8478) wód (4325), ustanowiono (7931) cierpienie (2342) cieni (7496).

6. Obnażona (6174) otchłań (7585) po drugiej stronie (5048); nie ma (369) przykrycia (3682) miejsce zniszczenia (11).


- Wcześniej dzięki wodom potoku, urodzajna ziemia wyżyny po wykopaniu kanału, stała się otchłanią pustkowia na północy kraju. Zamieszkiwali ją ci, którzy (jak cienie) byli gotowi na życie bez niezbędnego standardu. Z powodu ukształtowanego ręką ludzką terenu, dla nawodnienia wcześniej prowadzonych tam upraw i późniejszego cmentarzyska zabitych, tego miejsca zniszczenia nie można było ukryć. Miejsca zmarłych, otacza się szacunkiem w pobliżu żyjących ich potomków, a tamtą otchłań grobów pozostawiono w oddali dla zapomnienia. Z powodu odcięcia wody w miejscu braków opadów deszczu (duże nasłonecznienie), mieszkańcy zostali rozszarpanymi w takim stanie ucisku.

Tak więc teksty z Łuk. 16:22,23 i Hio. 26:6 nie odnoszą się do jakiejś aktywności po śmierci biologicznej, lecz w pierwszym przypadku do stanu przed zniszczeniem Sodomy i Gomory (życie bogacza i Łazarza), a w drugim przypadku do zniszczenia krainy Hioba i trwania na niej cieni (patriotów) minionego życia nawodnionej, urodzajnej krainy.

CDN.

Markerów - 2024-01-20, 18:29

Pokoja napisał/a:
Markerów napisał/a:
Pokoja napisał/a:
Odstępcza od wiary tradycja teologiczna, dokonała wielkiej manipulacji przez stworzenie preparatu „dwa w jednym”, Izj. 28:8. Połączono stan hadesu (grobu) z Gehenną (miejscem utylizacji odpadów komunalnych), aby w łatwy sposób okupować naiwne, bigoteryjne dusze do swojego parafialnego folwarku.!


Nie wiem o jakiej odstępczej tradycji teologicznej mówisz


Odniosłem się do tej tradycji teologicznej, która cierpienie za życia, przeniosła do stanu po śmierci. Przykładem tego jest tekst z Łuk. 16:22,23:

Łuk. 16:22:22. Ale (1161) stało się (1096): Żebraka (4434) będącego śmiertelnym (599), Posłańcy (32) zabrali (667) poniżej (5259) do (1519) doliny (2859) Abrahamowej (11); bogatego (4145) będącego śmiertelnym (599), pochowano (2290) z dala od (575) Łazarza (2976).
23. Z dala (3113) zjawiła się w widzeniu (3708) dolina (2859) Abrahama (11), a (2532) poniżej (5259) świat zmarłych (86); przedtem był (5225) w (1722) męczarniach (931); w (1722) oczach (3788) swoich (848) pysznił się (1869) w czasie (1722) swoim (848).

Żebraka [...] Posłańcy zabrali do doliny Abrahamowej
- Typem tego żebraka jest Lot, bratanek Abrahama (żebrak – pokorni, świadomi upadku człowieka, pogardzani z powodu kultu Jehowy, Rdz. 13:13; Mat. 21:31; Łuk. 18:14). Do Sodomy, przybyli dwaj Posłańcy ówczesnej władzy zwierzchniej (Rdz. 19:1) by zabrać Lota do miejsca bezpiecznego. Uratowali go od zagłady tych, którzy zginęli razem z Sodomą i Gomorą i pozwolili wejść do schronienia w Soarze na południu w dolinie depresji Morza Martwego. Podobnie od czasów Pana Jehoszua, pokorni z pośród śmiertelnych, znajdują schronienie w Królestwie niebieskim Syna Bożego, Kol. 1:13;

będącego śmiertelnym - Tą prawdę, że wszyscy są śmiertelni, wyraża tekst z 1Kor. 15:22, jednak w odróżnieniu od Łazarza, (którego zabrano w bezpieczne miejsce), bogacza pochowano (umarli grzebią umarłych swoich, Łuk. 9:60). To wyobraża zmianę statusu jeszcze żyjących, ale odczuwających już dezaprobatę, dla ich stylu życia po otrzymaniu informacji o grożącym im zniszczeniu. Tak było za czasów Sodomy i Gomory i tak było za czasów Pana Jehoszua, który groził miastom Galilei i Judei. Mienili się mądrymi, ale w porównaniu życiową z jego mądrością, stali się umarłymi (głupimi);

1Kor. 15:22. Bowiem (1063), podobnie jak (5618) przez (1722) Adama (76) wszyscy (3956) będą śmiertelnymi (599), tak (3779) Chrystus (5547) w czasie (1722) wszystkich (3956) przywróci do życia (2227).

To nie jest mowa o tych, którzy zmarli biologicznie

pochowano z dala od Łazarza - Bogaci (wielu) tak w Wieku Zakonu, jak i w Wieku Ewangelii mają się za lepszych od innych, więc trwają w odosobnieniu od społeczeństwa, ożywionego nauką Pana Jehoszua. Na to podobieństwo, odpowiednio w skałach sobie porobili groby, czyli z dala od grobów biednych. Nawet ci w Eklezja Chrystusowej dali temu wyraz w sposobie sprawowania Pamiątki Wieczerzy Pańskiej, 1Kor. 11:21,22;

Łuk. 16:23. Z dala zjawiła się w widzeniu dolina Abrahama – Dolina Abrahama jest symbolem otrzymania błogosławieństwa (Rdz. 14:17-20; 37:14). Odtrąceni, zatwardziali w sercach bogacze (arystokracja władzy, przedstawiciele religijni i biznesu) za czasu Pana Jehoszua i później nie mając podstaw do odparcia mądrości jego i wierzących w niego, także ujrzeli, urodzajną „dolinę” prawdy Bożej, więc cierpieli z powodu odczuwania dezaprobaty, dla ich stylu życia i odchodzenia od nich ludu, J. 11:47-53; Dz. 4:16-21, zostali zdemaskowania jako obłudnicy, Mat. 23 rozdział;

poniżej świat zmarłych – Dolina przekleństwa świata Sodomy i Gomory, z którego losem Pan Jehoszua porównał los tych wśród których tak wiele dobrego uczynił, Mat. 11:20-24;

przedtem był w męczarniach – Zanim spadł ogień z nieba, świat ten był w męczarniach, wynikających z zwyrodniałych praktyk moralnych i zapowiadanej groźby zniszczenia, ale nie był w stanie zmienić swego postępowania w przeciwieństwie do mieszkańców Niniwy. To otrzymana już świadomość, że zostaną zniszczeni ogniem, powodowała to cierpienie, a nie po śmierci;

w oczach swoich pysznił się w czasie swoim – Tak było za czasu Lota (Rdz. 19:4-9) i tak było przed narodzeniem i rozpoczęciem działalności Jana Chrzciciela i Pana Jehoszua, Mat. 2:3

UWAGA – To co Grecy odnosili do ciemnej i przestępczej części społeczeństwa, jakby świata podziemnego, to w NT zastosowano do wszystkich tych w świecie, którzy nie słuchali Syna Bożego, J. 5:24,25. Z tego to powodu przyrównano ich do umarłych. Przecież Pan Jehoszua w Łuk. 9:60 nie mówił o tych, którzy zmarli, a ich ciała rozłożyły się w grobach ziemi.

Hi 26:6 identyfikowany jest z Abaddonem, co oznacza zatracenie (Ap 9:11) tak jak w . Prz 23:14
Przy rozważaniu tekstu z Hio. 26:6 należy wziąć pod uwagę jego kontekst. Otóż wcześniej (Hio. 25:4-6) Bildad Suchytczyk mówił, że Hiob żyje przeciwko sprawiedliwemu władcy (Bogu/410), który wtedy panował w krainie, czyli ponad wymarłą krainą Hioba. Władca spowodował wykopanie kanału w taki sposób, aby niżej położoną krainę Hioba, pozbawić wody, dlatego ta stała się prawie całkowicie wymarłą (człowiek robakom i syn człowieczy czerwiom). Dlatego Bildad, powiedział do Hioba tak:

Hio. 25:4. Na co (4100) człowiek (582) przeciw (5973) sprawiedliwemu (6663) Bogu (410) był wybrany (2135)? W jakim celu (4100) niewiasta (802) wydała na świat (3205)?
5. Oto (2005) nawet (5704) księżyc (3394) nie (3808) był jasnym (166), gwiazdy (3556) nie (3808) oczyściły (2141) źródła (5869):
6. Z powodu tego (3588) człowiek (582) robakom (7415) i (637) syn (1121) człowieczy (120) czerwiom (8438).


- W pierwszej kolejności treść ta odnosi się do władcy za czasu jego panowania z wyżyny kraju przed wykopaniem kanału i odcięciem do niej dopływu wody. Następnie dotyczy okresu, w którym narodził się patriotyczny ruch oporu przeciwko najeźdźcy – okupantowi, a także sposób prawnego dochodzenia sprawiedliwości na drodze sądowej. W pierwszym okresie Bildad władcę nazwał robakiem, a jego konspiracyjną walkę w drugim okresie nazwał czerwiem.

Hio. 26:5 Zamiast (8478) wód (4325), ustanowiono (7931) cierpienie (2342) cieni (7496).

6. Obnażona (6174) otchłań (7585) po drugiej stronie (5048); nie ma (369) przykrycia (3682) miejsce zniszczenia (11).


- Wcześniej dzięki wodom potoku, urodzajna ziemia wyżyny po wykopaniu kanału, stała się otchłanią pustkowia na północy kraju. Zamieszkiwali ją ci, którzy (jak cienie) byli gotowi na życie bez niezbędnego standardu. Z powodu ukształtowanego ręką ludzką terenu, dla nawodnienia wcześniej prowadzonych tam upraw i późniejszego cmentarzyska zabitych, tego miejsca zniszczenia nie można było ukryć. Miejsca zmarłych, otacza się szacunkiem w pobliżu żyjących ich potomków, a tamtą otchłań grobów pozostawiono w oddali dla zapomnienia. Z powodu odcięcia wody w miejscu braków opadów deszczu (duże nasłonecznienie), mieszkańcy zostali rozszarpanymi w takim stanie ucisku.

Tak więc teksty z Łuk. 16:22,23 i Hio. 26:6 nie odnoszą się do jakiejś aktywności po śmierci biologicznej, lecz w pierwszym przypadku do stanu przed zniszczeniem Sodomy i Gomory (życie bogacza i Łazarza), a w drugim przypadku do zniszczenia krainy Hioba i trwania na niej cieni (patriotów) minionego życia nawodnionej, urodzajnej krainy.

CDN.


Rzetelna odpowiedz. Dziękuję Ci 🤝

nike - 2024-01-20, 19:28

małyfilozof napisał/a:
Czy możecie sobie wyobrazić uczucia, które rozdzierały serce tego człowieka?
Jeśli tak to rozumiecie uczucie naszego niebiańskiego Ojca, kiedy ofiarował swego jedynego syna, aby połączyć przepaść dzielącą nas od życia wiecznego.
Czy może być zatem coś dziwnego w tym, że gdy umarł Pan Jezus, niebo się zaciemniło i ziemia się zatrzęsła? (Mat. 27:45,51)

Jak czuje się Bóg, kiedy my pędzimy przez życie, nie zastanawiając się nad tym, czego On dla nas dokonał przez swego syna, Jezusa Chrystusa?

Kiedy ostatnio dziękowałeś za tę życiodajną ofiarę, wyrażając szczerą modlitwę?


Przepięknie to opowiadanie opisałeś, nie można nad nim nie popłakać się.
TAK, SERCE OJCA JEZUSA PANA KRWAWIŁO BARDZO MOCNO.
Jak bardzo Bóg JHWH i Jego Syn kochali i kochają ludzkość, skoro takie poświęcenie uczynili, żebyśmy my mogli żyć.
Piękny przykład dla odnowienia swoich uczuć, względem bliźniego, ale najbardziej względem kochającego nas Boga i kochającego nas Jezusa.

Kiedyś napisałam-----

O Boże mój!

Uwielbiam Cię o Boże mój,
Za wszystkie łaski jakieś mi dał,
Gdy patrzę na niebo w gwiaździstą noc,
I widzę miliardy gwiazd,
Dziękuję Ci Panie !

Za słoneczne promienie, ogrzewające,
Za deszcz i ranną rosę,
i piękno które mnie otacza, gdzie tylko spojrzę.
Dziękuję Ci Panie !

Twoja dobroć, cierpliwość i miłość,
Jest nie zmierzona
Dziękuję Ci Panie. Za życie. KK



małyfilozof - 2024-01-20, 22:09

Droga Nike :-D Myślę, że długo, bardzo długo upłynął czas kiedy napisałaś powyższy post w tym wątku.
Wzruszyły Ciebie słowa ( opowiadanie o ojcu i synu, który zginął na moście obrotowym).
Czytając posty, które zamieszczasz na forum przedstawiają wnikliwość, wiarę, szczerość i troskę wobec tych, którzy czytają TWOJE przemyślenia.
Jednak nie zważaj na tych, co ignorują, śmieją się z lekką drwiną czytając owe rozmyślanie, stwierdzenie ponieważ one pochodzą z Twojego serca przepełnionego : wiarą, nadzieją, która zawarta jest w LIŚCIE NASZEGO BOGA i WSZYSTKO co UCZYNIŁ wobec niegrzecznych swoich '' dzieci'' - pozdrawiam
cytat: ''Jesteś jak książki … większość ludzi widzi tylko naszą okładkę, mniejszość czyta wstęp, wielu wierzy tylko krytykom, nieliczni poznają nasza treść.''

małyfilozof - 2024-01-21, 18:19

Pewien krzewiciel podróżował po kraju i nawracał ludzi. Starał się każdemu opowiedzieć o dobrej nowinie, jaką Bóg przekazał dla wszystkich ludzi. Misjonarz prawił o miłości, pokoju i wierze – najważniejszych czynnikach szczęścia oraz zbawienia. Chodził od wioski do wioski i łatwo znajdował słuchaczy, ponieważ jego słowa niosły nadzieję i poczucie bezpieczeństwa.
Podczas wędrówki trafiał również na samotne chaty, w których mieszkały rodziny nieznające Boga. Ich domy były oddalone od większych osiedli ludzkich, dlatego dobra nowina docierała do nich z opóźnieniem. Pewnego popołudnia misjonarz zapukał do drzwi jednej z takich chat.
Mieszkańcy przywitali go z uśmiechami na twarzy i chętnie zaprosili do środka. Wspólnie z gościem zasiedli do obiadu. Podczas posiłku misjonarz zapytał swojego gospodarza o Boga. Kiedy ten stwierdził, że nic na ten temat nie wie, gość rozpoczął nauczanie.
Przez chwilę wszyscy słuchali w milczeniu, wyraźnie analizując w głowach słowa misjonarza. W końcu odezwał się gospodarz domu:
– Dziękuję ci za te piękne słowa. Wiele z tego, co mówisz, nadaje życiu głębszy sens. Zastanawia mnie tylko kwestia tego boga, o którym opowiadasz. Nie widzę potrzeby wyznawania wiary w taką istotę, skoro wszystkie łaski, jakie oferuje, są już w moim życiu.
– Człowiek musi wierzyć w Boga – odparł z uśmiechem misjonarz. – Dzięki temu ma szansę na zbawienie i pójście do Raju po śmierci.
– Nie wiem, co dzieje się po śmierci – powiedział gospodarz. – Prawdę mówiąc, nigdy się nad tym nie zastanawiałem. To nie ma dla mnie wielkiego znaczenia. Mam dużo pracy w gospodarstwie, moje dzieci również wymagają sporo uwagi. Nie mam czasu zastanawiać się nad rzeczami tak oderwanymi od rzeczywistości jak życie pozagrobowe.
– Ależ, to jest najważniejsze w życiu każdego człowieka – nalegał misjonarz. – Jeśli nie będziesz wierzyć, nigdy nie osiągniesz szczęścia.
– To ciekawe – zastanowił się mężczyzna – ponieważ uważam się za człowieka szczęśliwego. Nie potrzebuję niczego więcej, niż mam w tej chwili.
Misjonarz nie dawał za wygraną. Rozmawiał z mężczyzną przez wiele godzin, próbując go przekonać. Po pewnym czasie stał się bardziej natarczywy. Opowiedział o Szatanie i piekle, do którego pójdzie gospodarz, jeśli nie zawierzy swojej duszy Bogu.
– To mi wygląda na groźby – zirytował się mężczyzna. – Przychodzisz do mojego domu, jesz przy moim stole i pijesz moje wino. Jestem dla ciebie miły, a ty zaczynasz mi grozić, ponieważ nie podzielam twojej wiary w jakieś bóstwo. Myślę, że powinieneś już iść.
Mężczyzna wstał i wyprowadził protestującego misjonarza.
– Posłuchaj moich słów – nalegał gość – chcę tylko uratować twoją duszę.
– Z moją duszą jest wszystko w porządku.
Drzwi zatrzasnęły się. Misjonarz stał przez chwilę oniemiały. Nigdy nie został tak źle potraktowany. Zapłakał nad rodziną żyjącą w tym domu. Rozłożył namiot nieopodal i zaczął się modlić. Prosił Boga o łaskę i oświecenie dla ludzi, z którymi dzisiaj spędził tak dużo czasu. Kiedy zasypiał, nie przestawał rozmyślać o tych biedakach.
Następnego dnia ponownie zapukał do drzwi chaty. Gospodarz zaprosił go na śniadanie, ale podkreślił, że nie życzy sobie słuchać o żadnym bogu czy kwestiach religijnych. Podczas posiłku misjonarz spróbował jednak ponownie przekonać mężczyznę i jego rodzinę. W efekcie został wyproszony.
Jeszcze kilka razy próbował otworzyć zatwardziałe serca rodziny, ale za każdym razem spotykał się z coraz większą wrogością. Za którymś razem gospodarz nie wytrzymał i uderzył misjonarza.
Ostatni raz cię napominam – powiedział – przestań zmuszać nas do przyjęcia twojej wiary. Wiele z tego, co mówisz, jest piękne, ale nie interesuje nas wyznawanie żadnej religii. Żyjemy prostym życiem, w zgodzie z naturą i wszechświatem. Skoro nie potrafisz tego zaakceptować, odejdź
Konkluzja:
Wielu ludzi nie potrafi zrozumieć, że ich wierzenia religijne nie są jedynymi na świecie. Są przekonani o wyższości własnej religii nad innymi światopoglądami. Zapominają, że każdy człowiek ma prawo wierzyć, w co tylko zechce. Zmuszanie kogokolwiek do wyznawania jakiejś religii jest zawsze złym uczynkiem. Nawet jeśli nawracanie ma na celu "dobro" niewiernych, nadal pozostaje grzechem wobec wolności sumienia i wiary. Jeśli więc jesteś wyznawcą jakiejś religii, nie oczekuj od innych, że uwierzą w to samo. Mają święte prawo do własnych przekonań. Tobie nic do tego.
Znamy takich, którzy na silę pragną weprzeć swoje przekonania


Ps. Przeczytałeś opowiadanie, zapytam: Jakie jest Twoje zdanie w przedstawionym temacie ????

Henryk Suchecki - 2024-01-21, 19:26

małyfilozof napisał/a:

Ps. Przeczytałeś opowiadanie, zapytam: Jakie jest Twoje zdanie w przedstawionym temacie ????
wiara jest to przeświadczenie, że Bóg jest dobry tu i teraz. Prawda daje ci szczęście tu i teraz. Religia chce zrobić cię szczęśliwym ale dopiero po śmierci bo wie, że tu i teraz nie możesz tego doświadczyć inaczej sprawdzić, czyli obiecanki cacanki ,a głupiemu radość, oczywiści nie za darmo. Bardzo pouczająca opowiastka. Z drugiej strony nie wierze, aby człowiek był szczęśliwy gdy nie ma bezpośredniego dostępu do Tronu Bożego o czym mówi Ap.4.
małyfilozof - 2024-01-21, 19:44

Witaj Henryk Suchecki :-D : dziękuję za wypowiedź - pozdrawiam
nike - 2024-01-21, 21:14

Cytat:
małyfilozof napisał/
Pewien krzewiciel podróżował po kraju i nawracał ludzi.

Opowiadanie to jest dobrym nauczycielem, uczy nas w jaki sposób opowiadać o rzeczach wzniosłych, ale nie zrazić słuchaczy.
Pięknym przykładem jest Ap.Paweł Dz.Ap.BW 17:22-23-----
A Paweł, stanąwszy pośrodku Areopagu, rzekł: Mężowie ateńscy! Widzę, że pod każdym względem jesteście ludźmi nadzwyczaj pobożnymi.
Przechodząc bowiem i oglądając wasze świętości, znalazłem też ołtarz, na którym napisano: Nieznanemu Bogu. Otóż to, co czcicie, nie znając, ja wam zwiastuję.
Przypomniałam sobie moje wydarzenie z pewną Panią w tramwaju, miałam chyba 17 lat wtedy.
Pani siadła naprzeciw mnie zapłakana ubrana na czarno młoda, zaczęłam z nią rozmowę, powiedziała, że pochowała męża. Poczułam do niej miłe uczucia przypominała moją mamę, która też straciła męża mając 35 lat Tato mój miał 37 lat ja miałam 6 lat, zostawił czworo dzieci, nie mieliśmy nędzy, ale okropną biedę.
Zaczęłam Pani tej opowiadać, o Tysiącletnim Królestwie, o tym, że jej mąż wstanie, że będziemy znowu żyć w szczęściu i miłości, ta Pani się rozpłakała i powiedziała do mnie, że jeszcze tak pięknych i pocieszających słów nie słyszała.
Nie wiem jak potoczyły się dalsze losy tej Pani, na przystanku końcowym wysiadłyśmy i drogi nasze się rozeszły.
Poczułam, że dobrze spełniłam swój obowiązek, obowiązkiem naszym jest głosić, opowiadać, pocieszać spragnione serca, ale nie nachalnie, bezczelnie agitować.
Pewnego dnia wzięło mnie na rozmyślania i doszłam do tego, że ja z moim tatą jak wstaniem z grobu dopiero się poznamy, ja taty nie pamiętam, takie małe przebłyski tylko, to będzie radość, która nie będzie miała końca.
Niech Najwyższemu Bogu i Jezusowi Chrystusowi będzie wielka cześć i chwała za Jego tak wspaniały plan jaki zgotował ludzkości.

małyfilozof - 2024-01-21, 23:20

Nike dla CIEBIE :-D ''Otwiera usta z mądrością, na języku jej miłe nauki.'' znasz PS więc nie trudno znajdziesz cytat - pozdrawiam
nike - 2024-01-22, 12:45

małyfilozof napisał/a:
Nike dla CIEBIE :-D ''Otwiera usta z mądrością, na języku jej miłe nauki.'' znasz PS więc nie trudno znajdziesz cytat - pozdrawiam


Uwielbiam Starą Biblię Gdańską-----Psalm 139-----
(4) Nim przyjdzie słowo na język mój, oto Panie! ty to wszystko wiesz. (5) Z tyłu i z przodku otoczyłeś mię, a położyłeś na mię rękę twoję. (6) Dziwniejsza umiejętność twoja nad dowcip mój; wysoka jest, nie mogę jej pojąć. (7) Dokąd ujdę przed duchem twoim? a dokąd przed obliczem twojem uciekę? (8) Jeźlibym wstąpił do nieba, jesteś tam; i jeźlibym sobie posłał w grobie, i tameś przytomny. (9) Wziąłlibym skrzydła rannej zorzy, abym mieszkał na końcu morza, (10) I tamby mię ręka twoja prowadziła, a dosięgłaby mię prawica twoja. (11) Albo rzekłlibym: Wżdyć ciemności zakryją mię; aleć i noc jest światłem około mnie, (12) Gdyż i ciemności nic nie zakryją przed tobą; owszem tobie noc jako dzień świeci; ciemnościć są jako światłość.

małyfilozof - 2024-01-23, 00:27

Droga Nike :-D Psalm 139 jest cudowny, wiele razy czytam wieczorową porą, ale uprzejmie proszę zajrzyj do Prz.31,26 - pozdrawiam
nike - 2024-01-23, 09:15

małyfilozof napisał/a:
Droga Nike :-D Psalm 139 jest cudowny, wiele razy czytam wieczorową porą, ale uprzejmie proszę zajrzyj do Prz.31,26 - pozdrawiam


heheheh tu o języku i tu o języku-----DZIĘKUJĘ :-D

Pokoja - 2024-01-23, 12:03

http://biblos.feen.pl/vie...start=15#136041

Markerów napisał/a:
w . Prz 23:14 przez odpowiednie wychowanie można zapobiegać karze Szeolu a nie pójściu do grobu.
Jezus w swej nauce ukazuje hades jako składający się z dwóch miejsc: gehenna dla potępionych (Łk 16:23) i „dolina Abrahama” (Łk 16:22) dla sprawiedliwych oczekujących na Jego ofiarę.
Podobnie dwa różne miejsca oczekiwania ukazuje Ez 31:16nn. Osobne dla „drzew Edenu” (sprawiedliwi) i osobne dla „nieobrzezanych”.
Także teksty Ez 32:21, 23, 27 opisują różne miejsca osób przebywających w szeolu. :roll:
U Greków hades to miejsce żyjących, a nie niebytów. Z tego powodu, gdyby w NT było inaczej (tzn., że hades jest miejscem niebytu), to byłby ze strony Ewangelistów największym absurdem, że zastosowali niewłaściwe słowo greckie.


Już wykazałem, że pozostawanie w miejscu Sodomy i Gomory zagrożonej zniszczeniem ogniem siarki było ogniem dla potępionych, ale za ich życia, gdy był zapowiedziany i wykonany (Łk 16:23), a nie po śmierci. Natomiast „dolina Abrahama” (Łk 16:22) była miejscem dla uratowania Lota. Pan Jehoszua porównał tamten stan rzeczy z tą zmianą status quo warstw społecznych w czasie jego działalności. Podobnie działo się z zatwardziałymi bogaczami i z tymi, którymi pogardzali.

Ap. 9:11. Miały (2192) nad (1909) sobą (848) króla (935), Posłańca (32) przepaści (12), któremu (846) imię (3686) po hebrajsku (1447) Abaddon (3), a (2532) w (1722) greckim (1673) ma (2192) imię (3686) Apolijon (623).

króla, Posłańca przepaści
– Bez wnikania w kontekst można to odnieść do takiego stanu w stosunkach społeczno – politycznych, gdy porządek stabilizowany przez władzę zwierzchnia, staje sie chosem w mniejszej, lub większej skali. Tekst wskazuje na największą, światową skalę.

W Przyp. 23:13,14 jest napisane o otchłani, która wciąga młodych pozbawionych dyscypliny:

Przyp. 23:13. Nie (408) pozbawiaj (4513) młodego (5288) dyscypliny (4148); jak (3588) ukarzesz (5221) odroślą (7626) nie (3808) umrze przedwcześnie (4191).
14. Ty (859) karząc (5221) odroślą (7626), otchłań (7585) żądzy (5315) pozbawisz (5337).


Dzięki dyscyplinie można uchronić młodego człowieka przed otchłanią bezprawia, niemoralności, sekciarstwa, bezdomnego życia, itp. , aby nie stał się umarłym w znaczeniu z Łuk. 9:60.

W tekstach z Ezec. 31:16 i 32:21, 23, 27 jest opisana sytuacja, związana z upadkiem starożytnego Egiptu, na terenie którego, powstała destrukcyjna otchłań władania nią:

Ezec. 31:16. Grzmot (6963) ruin (4658) otchłani (7585), wstrząsnął (7493) dołem (953) wód (4325) „rozkoszy” (5731); całe (3605) dobre zrozumienie (2896), to co najcenniejsze (4005) było pijane (8354); wszystkie (3605) dolne (8482) drzewa (6086) Libanu (3844) były powalone (3381); chorągwie (853) narodów (1471) ziemi (776), sprowadzone (3381) razem (854), uspokoiły się (5162).

Grzmot ruin otchłani
– Egipt najpierw został pokonany przez Nabuchodonozora za czasu króla judzkiego Jehojakima, ale nadal istniał jako państwo, co było związane z drzewami Libanu. Jednak dopiero czterdzieści lat przed upadkiem Imperium Babilonu został spustoszony całkowicie, stając się otchłanią samowoli i zdziczenia (Ezec. 29:8-16/13), podobnie jak Judea w czasie siedemdziesieciu lat niewoli w Babilonie;

wstrząsnął dołem wód „rozkoszy”[/color] – Upadek starożytnego Egiptu, najbardziej dotknął ziemię Goszen, gdyż ta z stolicą kraju była najbardziej urodzajna i zamieszkana, dzięki wodom “rozkoszy” (Edenu) w Delcie Nilu. Edenu nie należy kojarzyć, wyłącznie z pierwotnym stanem istnienia przyrody od trzeciego dnia stwarzania, gdy równinna powierzchnia ziemi była porośnięta roślinnością Rdz. 1:11-13; 2:8,9

to co najcenniejsze było pijane[/color] – Arystokracja Egiptu, zwiedziona swoją wcześniej niezwyciężoną potęgą;

drzewa Libanu były powalone[/color] – Wynik skutków działań wojennych na tym miejscu przez wycinkę drzew, dla budowy różnych obiektów i urządzeń;

chorągwie narodów […] uspokoiły się[/color] – Stało się to po pokonaniu Egiptu, który stał sie zapłatą za trud w zdobywaniu Tyru, Ezec. 29:18-20;

Ezec. 32:21. Będąc powalonymi (3381) pośród (8432) otchłani (7585), mówili (1696) do (8901) Boga (410) mocnych (1368); nieobrzezani (6189), leżąc (7901) pobici (2491) mieczem (2719), stamtąd (854) otrzymają pomoc (5826)?
23. Którym (834) groby (6913), stronami (3411) dołu (953) oddają zapłatę (5414); mnóstwo (6951) było (1961) wokoło (5439) pogrzebu (6900), wszyscy (3605) pobici (2491), zostali powaleni (5307) mieczami (2719), którymi (834) strachem (2851) oddano zapłatę (5414), mieszkańcom kraju (776) żywych (2416).
27. Leżą (7901) razem (854), przed (3808) mocnymi (1368) upadli (5307) nieobrzezani (6189), tych samych (834) spuszczono (3381) grobom (7585); tylko pamiątki (853_226) miecze (2719), sprzętu (3627) wojennego (4421) dali (5414) pod (8478) głowy (7218); z powodu tego (3588) nieprawość (5771) przyszła (1961) na (5921) kości (6106) mocnych (1368), strach (2851) żywym (2416) mieszkańcom kraju (776).

Będąc powalonymi pośród otchłani, mówili do Boga mocnych
– Egipcjanie, podobnie jak i Judejczycy, zwracali się po pomoc do ówczesnej, powstającej nowej, ówczesnej władzy Imperium Medo – Persji, czyli sługi Bożego, Izj.

groby, stronami dołu oddają zapłatę[/color] – Przy masowych ofiarach wojny nie chowano w trumnach, lecz wprost do ziemi, więc zgniatała ich zwłoki

U Greków hades to miejsce żyjących poza marginesem społeczeństwa, a nie w niezidentyfikowanym, jakimś magicznym miejscu. Podobnie na taki stan (miejsce) wskazał Pan Jehoszua i Ewangeliści (Łuk. 9:60) stosując greckie słowo hades, czy umarli, J. 5:24,25. Tą otchłanią śmierci duchowej jest sfera bezprawia, niemoralności, sekciarstwa, bezdomnego życia, a w czasach starożytnych mogła ona obejmować także ludzi, żyjących na pustkowiach w jaskiniach, ziemiankach, itp.

Tak jak nikt z żyjących nie jest w stanie wejść do łona matki, aby powiedzieć płodom, jaka jest rzeczywistość życia poza jej łonem, podobnie nikt z krainy zmartwychwstałych nie jest w stanie przybyć już teraz do tych, którzy są płodami duchowymi, aby im powiedzieć na czym będzie polegało ich życie po zmartwychwstaniu. Z tego powodu obecnie zainteresowani tą kwestią mają najróżniejsze wyobrażenia, które ich najczęściej kłócą. Gdyby to było takie pewne to w tym zakresie, panowałby pokój, radość i sprawiedliwość przez Ducha Świętego Boga Ojca, Rz. 14:17.

nike - 2024-01-23, 14:04

małyfilozof napisał/a:
Dwóch mężczyzn, obaj bardzo chorzy, byli w tym samym pokoju, w szpitalu.
Jednemu wolno było siadać na łóżku, każdego popołudnia na godzinę, żeby ułatwić mu odprowadzenie wody z płuc.
Jego łóżko było na wprost jedynego okna.

Drugi musiał cały czas leżeć na wznak. Obaj rozmawiali godzinami.
Rozmawiali o swoich kobietach, rodzinach, domach, pracy, pobycie w wojsku, gdzie byli na wakacjach.
Każdego popołudnia, kiedy mężczyzna z łóżka przy oknie mógł usiąść, opisywał swojemu sąsiadowi wszystko co widział przez okno.

Człowiek z drugiego łóżka zaczął czekać na te godziny, kiedy jego świat się powiększał i nabierał życia o wszystkie zdarzenia i kolory świata zewnętrznego.

Okno wychodziło na park z cudownym jeziorem, kaczkami i łabędziami pływającymi po nim, a  dzieci puszczały kaczki.
Młodzi, zakochani spacerowali trzymając się za ręce, między kwiatami o wszystkich kolorach tęczy.
Wielkie drzewa ozdabiały pejzaż w oddali można było zobaczyć piękny widok z miastem w tle.
Kiedy mężczyzna w oknie opisywał to wszystko z najmniejszymi detalami, ten z drugiego końca pokoju, zamykał oczy i wyobrażał sobie ten cudowny widok.

Pewnego gorącego popołudnia opisał paradę, która przechodziła.
Mimo, że nie mógł słyszeć orkiestry, widział ją oczami wyobraźni, tak jak ją opisywał człowiek w oknie swoimi magicznymi słowami. Mijały dni i tygodnie.

Pewnego poranka, dzienna pielęgniarka przyszła żeby ich wykąpać i znalazła mężczyznę od okna martwego, zmarł podczas snu.
Wezwała pomoc i zabrano go z sali.

Drugi tak szybko, jak tylko uznał to za stosowne, poprosił o przeniesienie na łóżko przy oknie.
Pielęgniarka zgodziła się i po upewnieniu się, że jest mu wygodnie wyszła z pokoju.

Wolno i z trudnością mężczyzna podniósł się na łokciu, żeby rzucić pierwsze spojrzenie na świat zewnętrzny, wreszcie mógł zobaczyć  go sam. Obrócił się powoli i spojrzał przez okno przy swoim łóżku... i  zobaczył białą ścianę.

Mężczyzna spytał Pielęgniarkę, co mogło kierować zmarłym, żeby opisywać tak wspaniałe rzeczy przez okno.
Pielęgniarka powiedziała, że człowiek ten był niewidomy i że nie mógł widzieć nawet ściany i podpowiedziała mu: "może chciał pana podtrzymać na duchu?"

Epilog:
Bardzo łatwo uczynić szczęśliwymi innych, nie ważne jaka jest twoja własna sytuacja.
Ból dzielony jest o połowę łatwiejszy do zniesienia, ale dzielona radość jest podwójna.
Jeśli chcesz się czuć bogaty, opowiadaj o wszystkim co masz i czego pieniądze nie są w stanie kupić.
"Dziś jest prezentem, dlatego nazywa się Go teraźniejszością"


Przepiękne i prawdziwe opowiadanie, gdybyśmy wszyscy byli tak wrażliwi jak to opowiadanie, to, życie nasze chociaż panuje zło na ziemi, byłoby piękne. Ja mocno wierzę,że w Tysiącleciu, kiedy Jezus wraz z swoja Oblubienicą będą rządzić, to taka wrażliwość, miłość do drugiej osoby bezinteresowna, radość z życia, będzie na porządku dziennym, i to będzie piękne. JEZUS I MALUCZKIE STADKO nas tej cudownej miłości bezinteresownej AGAPE nauczą.

małyfilozof - 2024-01-23, 17:46

Właściciel sklepu przytwierdził nad wejściem tabliczkę z napisem: "Szczeniaki na sprzedaż".
Takie ogłoszenia zazwyczaj przyciągają dzieci, toteż niebawem w sklepie pojawił się mały chłopiec.
- Po ile pan sprzedaje swoje szczeniaki? - zapytał.
- Tak po 30 do 50 dolarów - odparł właściciel.

Chłopczyk sięgnął do kieszeni i wydobył z niej kilka drobnych monet.
- Mam 2 dolary i 37 centów - powiedział. - Czy mógłbym zobaczyć te pieski, proszę pana?
Sprzedawca uśmiechnął się i zagwizdał.
Z budy wyszła Lady. Truchtem pobiegła przez sklep, a za nią potoczyło się pięć malusieńkich, drobniuteńkich kuleczek.
Jedno ze szczeniąt wyraźnie zostawało w tyle. Chłopiec natychmiast wskazał na nie nadążającego za resztą, kulejącego psiaka i spytał:
- Co mu się stało?
Właściciel wyjaśnił mu, że badał go już weterynarz i okazało się, że psiak ma niewłaściwą budowę biodra.
Zawsze już będzie kulał, na zawsze pozostanie kaleką.
Chłopiec zapalił się natychmiast.
- Właśnie tego szczeniaka chciałbym kupić! - oznajmił.
- Nie, nie. To niemożliwe, byś chciał kupić tego pieska - odparł sprzedawca.
- Jeśli naprawdę ci na nim zależy, po prostu ci go dam.

Chłopczyk wyglądał na poważnie zmartwionego. Spojrzał właścicielowi prosto w oczy i wskazując palcem, odezwał się:
- Nie chcę, żeby pan mi go dawał. Ten piesek jest wart, co do grosza tyle samo, co pozostałe szczeniaki i zapłacę za niego całą sumę.
Właściwie, to zapłacę panu teraz tylko 2 dolary i 37 centów, lecz co miesiąc będę przynosił 50 centów, dopóki go nie spłacę.

Sprzedawca zaoponował:
- Ależ ty nie możesz chcieć takiego psa. On nigdy nie będzie mógł biegać, skakać, bawić się z tobą tak, jak inne szczeniaki.
Chłopczyk schylił się i podwinął lewą nogawkę spodni, odsłaniając zdeformowaną nogę, wspieraną dużą metalową klamrą.
Spojrzał na właściciela sklepu i odparł cicho:
- Cóż, ja sam dobrze nie biegam, a ten szczeniak potrzebuje kogoś, kto to zrozumie!

małyfilozof - 2024-01-29, 17:52

KAWA CZY FILIŻANKA?"

"Kilku absolwentów prestiżowej uczelni, którzy zrobili błyskotliwą karierę, odwiedziło swojego starego profesora. Oczywiście, w oczekiwaniu na kawę, rozpoczęła się dyskusja o pracy. Młodzi ludzie narzekali na problemy życiowe i piętrzące się trudności.
Profesor przyniósł kawę w dzbanku oraz tacę, na której stały przeróżne filiżanki i kubki – porcelanowe, szklane, fajansowe, plastikowe, kryształowe. Zwyczajne i bardzo drogie, wyszukane, wyszczerbione i takie, które na pewno kosztowały fortunę.
Kiedy goście wybrali sobie filiżankę, profesor powiedział:
- Jak pewnie zauważyliście, wszystkie drogie i piękne filiżanki zostały przez was zagospodarowane. Nikt z was nie wybrał zwykłego taniego kubka. Życzenie posiadania jedynie tego, co najlepsze jest źródłem wszystkich waszych problemów. Powinniście zrozumieć, że naczynie samo w sobie nie czyni kawy lepszej. Niekiedy jest ono po prostu droższe, a niekiedy nawet ukrywa to, co z niego pijemy. Przecież mieliście ochotę na kawę – nie na filiżankę. Jednak świadomie wybraliście najznakomitsze filiżanki. A potem jeszcze zerkaliście ukradkiem kto wziął jaką. Kochani, życie – to kawa. A praca, pieniądze, stanowisko, status – to filiżanki. To są jedynie naczynia, w których przechowujecie Życie. Posiadane naczynie nie określa i nie zmienia jakości samego Życia.
Czasami koncentrując się na filiżance, przestajemy rozkoszować się smakiem kawy. Pijcie z przyjemnością swoją kawę, doceńcie jej smak! Najbardziej szczęśliwi ludzie nie posiadają wszystkiego co najlepsze. Oni jedynie wydobywają wszystko, co najlepsze, z tego, co posiadają".

małyfilozof - 2024-01-30, 11:24

Historia siódemki z kreską

Jeszcze dziś wiele osób pisze ręcznie cyfrę 7 z poziomą kreską w połowie wysokości.
Kreska ta zniknęła w większości stylów pisma maszynowego i komputerowego.
Ale czy wiecie, dlaczego ta kreska przetrwała do naszych czasów ?

Trzeba powrócić do czasów biblijnych, kiedy to Mojżesz wspiął się na górę Synaj.

Gdy zostało mu podyktowane 10 przykazań, zszedł do swego ludu i zaczął odczytywać im donośnym głosem każde przykazanie.
Gdy doszedł do siódmego odczytał :
- Nie będziesz pożądał żony bliźniego swego.
Na co z tłumu odezwały się liczne głosy :
- Skreśl siódemkę, skreśl siódemkę !!!

Henryk - 2024-01-30, 11:37

małyfilozof napisał/a:
- Skreśl siódemkę, skreśl siódemkę !!!

Kradli sobie żony? :lol:
Cytat:
1. Nie będziesz miał bogów cudzych przede mną.
2. Nie będziesz brał imienia Pana Boga twego nadaremno.
3. Pamiętaj, abyś dzień święty święcił.
4. Czcij ojca swego i matkę swoją.
5. Nie zabijaj.
6. Nie cudzołóż.
7. Nie kradnij.
8. Nie mów fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu swemu.
9. Nie pożądaj żony bliźniego swego.
10. Ani żadnej rzeczy, która jego jest.

małyfilozof - 2024-01-30, 13:27

Witaj Henryk :-D , świetnie zwróciłeś uwagę na istotną rzecz - BRAVO
małyfilozof - 2024-05-09, 02:25

ŻYCIE SPRAWIA NAM NIESPODZIANKI

Kiedy wróciłem tamtego wieczoru do domu, moja żona przygotowywała kolację. Wziąłem ją za rękę, spojrzałem w oczy i powiedziałem: Musimy porozmawiać.
Usiadła i po cichu zaczęła jeść posiłek. Po raz kolejny w oczy rzucił mi się ten ból w jej oczach. Nie potrafiłem wycedzić z siebie ani jednego słowa. Ale w końcu musiałem powiedzieć to, o czym tak długo myślałem. Chciałem rozwodu. W końcu to z siebie wyrzuciłem.
Ku memu zdziwieniu nie rozpaczała, zamiast tego zapytała o powód.

Starałem się zmienić temat. To ją zdenerwowało. Chlusnęła we mnie wodą ze szklanki i stwierdziła, że nie jestem mężczyzną. Tamtej nocy w ogóle już ze sobą nie rozmawialiśmy. Cały czas płakała. Wiedziałem, że chciała usłyszeć ode mnie co się stało z naszym małżeństwem. Ale nie chciałem dać jej prawdziwego powodu a nic innego mi do głowy nie przychodziło. Straciła mnie na rzecz Jane. Już jej, po prostu, nie kochałem. Było mi jej żal, nic po za tym.

W poczuciu winy, podpisałem wcześniej przygotowany pozew rozwodowy, oddając jej dom, nasz samochód i 30% w akcjach mojej firmy. Rzuciła tylko na to okiem i podarła dokument. Osoba, która poświęciła mi 10 lat życia, stała się nagle zupełnie obca.
Żal mi było jej straconego czasu, energii i poświęcenia, ale moja miłość do Jane była zbyt duża, no i kości zostały rzucone. W końcu jej płacz zmienił się w rozpacz, nabrał na sile, czego się spodziewałem. Prawdę mówiąc w tym momencie ulżyło mi. Pomysł rozwodu, który chodził za mną od tygodni, ciążył niczym kamień, w końcu zaczął wydawać się rozsądnym i prawidłowym rozwiązaniem. Utwierdziłem się w tym rozwiązaniu.

Następnego dnia , wróciłem do domu bardzo późno, zobaczyłem ją piszącą coś przy stole. Nie chciało mi się przygotowywać sobie kolacji, więc udałem się prosto do łóżka. Sen zmógł mnie momentalnie, byłem tak wykończony niesamowitym dniem spędzonym z Jane.
Kiedy się obudziłem, zobaczyłem ją nadal przy stole, piszącą. Prawdę mówiąc nie obchodziło mnie to, więc obróciłem się na drugi bok i usnąłem.

Nad ranem przedstawiła mi swoje warunki rozwodowe: Nie chciała ode mnie niczego, ale potrzebowała miesiąca czasu, wtedy da mi rozwód.
Poprosiła również, że podczas tego miesiąca oboje zrobimy wszystko, żeby żyć ze sobą jak normalniej się tylko da.
Jej powód był prosty: Nasz syn miał egzaminy za miesiąc a ona nie chciała, żeby rozpad małżeństwa rodziców wpłynął na jego naukę i wyniki. To były warunki do zaakceptowania.
Ale poprosiła o jeszcze coś.
Poprosiła abym przypomniał sobie, jak przeniosłem ją przez próg sypialni w dniu naszego ślubu.
Poprosiła, abym każdego dnia w ciągu tego ostatniego miesiąca naszego małżeństwa, niósł ją w ten sposób z naszej sypialni aż pod drzwi wejściowe.
Pomyślałem, że jej odbiło. Ale chcąc doprowadzić do końca nasze małżeństwo i rozpocząć życie z Jane, zgodziłem się.

Opowiedziałem Jane o warunkach rozwodowych mojej żony. Śmiała się i powiedziała, że to absurd. Powiedziała również, że bez względu na sztuczki, jakie wymyśli moja żona, w końcu będzie musiała się pogodzić z końcem jej małżeństwa.

Moja żona i ja nie mieliśmy żadnego kontaktu cielesnego od bardzo dawna. Nawet zwykły dotyk był nam obcy. Więc kiedy, po raz pierwszy od dnia naszego ślubu, wziąłem ją w ramiona i przeniosłem z sypialni pod drzwi wejściowe, oboje czuliśmy się nieswojo i niezdarnie. Nasz syn wtórował całej sytuacji oklaskami. Patrzył na nas z uśmiechem i radością.
Sprawiło mi to trochę bólu wewnątrz, wiedząc co się stanie za miesiąc. Trzymając ją tak w ramionach przeszedłem 10 metrów, zatrzymując się przed drzwiami wejściowymi. Ona spojrzała na mnie, zamknęła oczy i wyszeptała, abym nie mówił ich synowi o rozwodzie. Kiwnąłem głową, czując wewnątrz jakiś dziwny ból. Postawiłem ją na nogi, po czym pozwoliłem odejść na autobus, którym jechała do pracy. Sam pojechałem do swojego biura.

Drugiego dnia, poszło nam o wiele łatwiej. Wślizgnęła mi się na ręce, opierając się o klatkę piersiową. Zapach jej perfum momentalnie uderzył moje nozdrza. Zdałem sobie sprawę, że przez lata, wiele szczegółów umknęło mi , przestałem patrzeć na nią jak na kobietę. Zauważyłem, że nie była już tak młoda. Jej twarz otaczały zmarszczki, włosy u podstawy posiwiały. Nasze małżeństwo wyraźnie zaznaczyło swoje ślady na jej ciele. Przez moment, zacząłem się zastanawiać, co takiego jej zrobiłem.

Czwartego dnia, kiedy ją unosiłem, poczułem przez chwilę ten błysk intymności pomiędzy kobietą a mężczyzną, niczym przed laty. Patrzyłem na kobietę, która poświęciła mi 10 lat swojego życia.
Szóstego dnia zacząłem coraz bardziej komfortowo czuć się, mając jej ciało blisko siebie. Jakby zatracona intymność zaczęła powracać z otchłani zapomnienia. Nie powiedziałem o tym Jane.
Z każdym dniem, robiłem to z coraz większą łatwością i swobodą. Być może była to jakaś forma ćwiczenia, przez co stawałem się silniejszy fizycznie.

Pewnego ranka, zobaczyłem ją, jak wybiera co na siebie włożyć. Wybierała z pośród wielu sukienek, ale nie mogła się zdecydować. W pewnym momencie westchnęła i powiedziała jakby do siebie: Wszystkie moje sukienki zrobiły się za duże.
Zdałem sobie sprawę, że strasznie straciła na wadze, dlatego z taką łatwością nosiłem ją każdego dnia. W końcu to do mnie dotarło. Nosiła w sobie tyle żalu, smutku i bólu. Jakby podświadomie moja dłoń sięgnęła jej głowy.

W tym momencie wszedł nasz syn i powiedział: Tato, czas abyś zaniósł mamę do wyjścia.
Dla niego widok ojca niosącego jego mamę do drzwi wyjściowych stał się nieodłącznym rytuałem dnia.
Moja żona przyciągnęła go do siebie i mocno przytuliła. Odwróciłem głowę, bojąc się że moje emocję puszczą i zmienię decyzję.
Wziąłem ją w ramiona i zszedłem z nią te 10 metrów pod drzwi wyjściowe naszego domu. Czułem jak jej dłoń oplata moją szyję. Trzymałem ją w ramionach pewnie ale nie za mocno. Nagle poczułem jakby czas się cofnął o 10 lat. Ale jej wątła sylwetka mnie zasmuciła.

Ostatniego dnia, kiedy trzymałem ją w ramionach, poczułem jak każdy krok stawiam z trudem. Nasz syn już dawno był w szkole. Trzymając ją tak w ramionach, spojrzałem na nią i powiedziałem, że zdziwiło mnie jak brak intymności pomiędzy kobietą a mężczyzną wpływa na ich związek.

Pojechałem do biura. Wszystko działo się tak szybko. Wyskoczyłem z samochodu, nawet go nie zamykając, nie chciałem dopuścić do siebie żadnych wątpliwości.
Wszedłem na górę. Jane otworzyła mi drzwi. Spojrzałem jej głęboko w oczy i jakby wiedziała, co za chwilę powiem.
Powiedziałem jej, że jest mi bardzo przykro, ale nie chcę rozwodu. Spojrzała na mnie, niczym porażona. Dotknęła mnie, jakby sprawdzając czy nie mam temperatury. Wziąłem ją za dłoń i odsunąłem ją.
Powtórzyłem, jak bardzo mi przykro i, że się nie rozwiodę. Dotarło do mnie, jak wiele poświęciła dla mnie żona, jak brak dotyku i intymności wpłynął na relację między nami i jak zaniedbałem nasze małżeństwo, kobietę, która była przy mnie przez 10 lat, dała mi na świat syna. I być może zrozumiałem to dopiero teraz nosząc ją przez ten miesiąc na rękach. Dlatego będę pracował nad sobą i naszym małżeństwem i zrobię wszystko co w moich siłach, aby nosić ją do końca naszych dni, tak jak sobie przyrzekliśmy przed ołtarzem, w dniu naszego ślubu.
Jane jakby oprzytomniała i poczułem silny plask na swoim policzku. Zamknęła za mną drzwi i słyszałem jak płacze. Zszedłem na dół i odjechałem.

Po drodze zatrzymałem się w kwiaciarni i zamówiłem bukiet kwiatów dla mojej żony. Sprzedawczyni zapytała mnie co ma widnieć na karteczce przy bukiecie? Uśmiechnąłem się i napisałem : „Będę Cię nosił w ramionach każdego ranka aż śmierć nas nie rozłączy”.

Tego dnia wróciłem szybciej do domu, trzymając bukiet w dłoni. Byłem strasznie szczęśliwy, czułem uśmiech na mojej twarzy. Wszystko nabrało zupełnie nowych, niesamowicie świeżych barw. Wbiegłem po schodach na górę.
Leżała na łóżku. Nie ruszała się. Była martwa. Jak się okazało, moja żona chorowała na raka od wielu miesięcy. Walczyła z tą straszną chorobą, przegrywała, będąc w stadium termalnym. Byłem tak zajęty swoim życiem i Jane, że tego nie zauważyłem.
Wiedziała, że jej czas się kończy, dlatego sprawiła mi swój ostatni dar. Chciała mi oszczędzić reakcji syna, jego poczucia winy względem mnie i naszych relacji w przyszłości.
Wiedziała, że gdyby rozwód doszedł do skutku, nasz syn znienawidziłby mnie. Przynajmniej w oczach naszego syna, nadal byłem kochającym ojcem… do samego końca.

Najdrobniejsze szczegóły naszego życia, te detale, są tym co jest najważniejsze w związku. Nie chodzi o posiadłość w której mieszkacie, samochody, domek letniskowy, konto w banku. One mogą jedynie stworzyć warunki w których żyjecie szczęśliwie, ale nie samo szczęście.
Więc nigdy nie traćcie z zasięgu wzroku najprostszych gestów. Dotyku, intymności, wzajemności. To one wpływają na jakość waszej relacji.

Czas płynie nam wszystkim. Niektórym po prostu szybciej.

nike - 2024-05-09, 09:17

małyfilozof napisał/a:


ŻYCIE SPRAWIA NAM NIESPODZIANKI


Piękne opowiadanie i często prawdziwe, ale czy takie powinno być??

Zawsze tracą dzieci, rodzice zamiast dzieci się bawią, kosztem dzieci, SWOICH DZIECI!!!

radek - 2024-05-09, 09:54

Związek powinien być zbudowany na najsolidniejszym fundamencie. Ja nie umiałbym się związać z kobietą należącą do jakiejkolwiek oficjalnej światowej religii. U mnie wybór jest prosty: albo komplikacje psychiczne, albo ja. W przypadku powyższej historii, ta para nie była gotowa na związek, a mimo to się pobrali i problemy ich przerosły. Związek powinno się zawierać, będąc do niego gotowym pod każdym względem, w obliczu wszystkich problemów światowych, ponieważ dziecko dziedziczy wszystko, nawet rzeczy, z którymi nieporadzili sobie rodzice

‭‭Ewangelia według św. Jana 9:1-3 BW1975‬‬
[1] A przechodząc, ujrzał człowieka ślepego od urodzenia. [2] I zapytali go uczniowie jego, mówiąc: Mistrzu, kto zgrzeszył, on czy rodzice jego, że się ślepym urodził? [3] Odpowiedział Jezus: Ani on nie zgrzeszył, ani rodzice jego, lecz aby się na nim objawiły dzieła Boże.

https://bible.com/bible/3490/jhn.9.1.BW1975

Pokoja - 2024-05-09, 11:39

małyfilozof napisał/a:
Czyjeś doświadczenie:
"Wiedziała, że jej czas się kończy, dlatego sprawiła mi swój ostatni dar. Chciała mi oszczędzić reakcji syna, jego poczucia winy względem mnie i naszych relacji w przyszłości.
Wiedziała, że gdyby rozwód doszedł do skutku, nasz syn znienawidziłby mnie. Przynajmniej w oczach naszego syna, nadal byłem kochającym ojcem… do samego końca.
http://biblos.feen.pl/vie...49d96f42#138973 "


Tak niesamowite doświadczenie w stanie oziębłości uczuć można przeżyć, jeśli ktoś ma na uwadze dobro bliźniego/współmałżonka, a w szczególności dziecka/ci (1Kor. 7:12-16), którym wtedy jest łatwiej, gdy pomimo tego mogą w domu rodzinnym znaleźć coś wartościowego w tych burzliwych czasach.

małyfilozof - 2024-05-09, 23:37

Dziękuje WAM za szczere komentarze
małyfilozof - 2024-05-09, 23:55

Wspomnienie ratownika

Mamo, wyszłam ze znajomymi. Poszliśmy na zabawę i cały czas myślałam o tym, co mi mówiłaś zanim wyszłam:
"Nie pij jak będziesz prowadzić". Dlatego piłam tylko coca-colę. Byłam dumna z siebie, dlatego że posłuchałam Twojej rady i byłam jedyna spośród moich znajomych trzeźwa. Tak zdecydowałam i Twoje słowa były dla mnie święte. Kiedy zabawa się skończyła ludzie zaczęli wsiadać do swoich samochodów (nietrzeźwi). Ja wsiadłam do swojego i byłam pewna, że jestem w stanie prowadzić, bo nie piłam alkoholu. W tym momencie nawet nie zdawałam sobie sprawy, co mnie czeka...
Coś naprawdę strasznego...
... teraz jestem tutaj, leżąc na ziemi i słysząc głosy i krzyki policjantów. Chłopak, który kierował samochodem był kompletnie pijany... Mamo, dźwięki są tak daleko! Moja krew jest wszędzie, staram się być twarda i trzymać się, żeby nie płakać. Słyszę głos lekarza: "Ta dziewczyna nie przeżyje".
Jestem pewna mamo, że ten chłopak, który doprowadził do wypadku nie chciał źle... Ale dlaczego on pił, a to ja mam umrzeć? Dlaczego to życie jest takie niesprawiedliwe Mamo? Dlaczego ludzie to robią wiedząc, że mogą zniszczyć czyjeś życie... Mój ból jest straszny w tej chwili, tak jakby ktoś wbił we mnie setki ostrzy... Mamo, powiedz mojej małej siostrzyczce, żeby się nie bała, Tacie - żeby był twardy i proszę Cię mamo, odwiedź tego chłopaka i powiedz mu to samo, co mówiłaś mi...
Może jakby jego rodzice mówili mu to, co Ty mamo, dzisiaj bym żyła... Mój oddech słabnie z każdą chwilą... Mamo, boję się...
Są to moje ostatnie chwile i czuję się naprawdę sama... Bardzo bym chciała, żebyś była teraz przy mnie w tej chwili... W chwili, w której umieram tu na ziemi...
Chciałabym Ci tyle powiedzieć Mamo... Bardzo Cię kocham Mamo... Przyrzekam być Twoim aniołem stróżem... takim, jakim Ty byłaś dla mnie...
Do widzenia Mamo...
* * *
Te słowa zostały spisane przez ratownika, który był na miejscu wypadku w chwili, gdy dziewczyna umierała... Powiedziała je na krótko przed tym, zanim zmarła...

Henryk - 2024-05-10, 07:41

małyfilozof napisał/a:
Dziękuje WAM za szczere komentarze

Skoro szczere, to może i ja jeszcze…
Rozczaruję wszystkich zapewne, ale są to według mnie zmyślone historie.
Albo miałem pecha w życiu, albo jestem do cna zepsutym człowiekiem (co wielu tu przyzna :-( ), że nie spotkałem w swym życiu ludzi zdolnych do podobnych rzeczy, poświęceń.
Choć zdrady w małżeństwie to prawie „normalka”.
Szczególnie postawa kobiety, „bijąca na głowę” katolicką, wyidealizowaną Maryję.
Nierealne, fikcyjne, wymyślone historie.
Choć ładnie czyta się podobne opowieści i wyciskają one łzy.
Tak sobie właśnie wyobrażam (bo żadnej nie czytałem) opowieści z serii Harlequin.
Życie to brutal bez sumienia.

małyfilozof - 2024-05-10, 11:49

Witaj Drogi Henryku :-D
Jestem wdzięczny za wyrażenie swojej obiektywnej oceny, tych moich opowiastek.
Uważam również, że one potrafią zmoczyć oko, jednak ich fabuła Nas czegoś uczy, zwraca szczególne spojrzenie jakie jest zawirowanie w codziennym ludzkim życiu i sytuacje związane z nim.
Piszesz, że nie spotkałeś takich wydarzeń na swojej drodze - JESTEŚ więc urodzony pod szczęśliwą gwiazdą.
Jednak nigdy nie można być pewny, bo jak wspomina Biblia ''jest czas i nieprzewidziane zdarzenie'' (sparafrazowałem wers) - pozdrawiam serdecznie


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group