FORUM MIŁOŚNIKÓW PISMA ŚWIĘTEGO Strona Główna FORUM MIŁOŚNIKÓW PISMA ŚWIĘTEGO
TWOJE SŁOWO JEST PRAWDĄ (JANA 17:17)

FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  DownloadDownload

Poprzedni temat «» Następny temat
Podtrzymywanie więzi z Bogiem (różne krótkie szeptanki)
Autor Wiadomość
małyfilozof 
Zasłużony


Potwierdzenie wizualne: 67
Pomógł: 23 razy
Dołączył: 07 Cze 2023
Posty: 933
Poziom: 27
HP: 502/1795
 28%
MP: 0/857
 0%
EXP: 16/83
 19%
Wysłany: 2023-06-08, 22:20   Podtrzymywanie więzi z Bogiem (różne krótkie szeptanki)

MOST
W pewnym mieście w Anglii znajduje się most zwodzony. Przez większą część dnia pozostaje nieczynny i wraz z przeciągniętymi po nim torami kolejowymi jest ustawiony równolegle do brzegu. Ale w wyznaczonych porach most jest obracany, tak, że przecina rzekę, pozwalając na to, aby przejechał po nim pociąg.

W maleńkim domku na brzegu rzeki mieszkał zwrotniczy. Stamtąd też obsługiwał przyrządy obrotowe mostu oraz przyrządy zaczepowe szyn.
Pewnego wieczoru czekał na ostatni pociąg i wreszcie w pół mroku dostrzegł jego światła.
Podszedł do przyrządów i czekał aż pojazd znajdzie się w przepisowej odległości, aby obrócić most.
Kiedy pociąg osiągnął wymaganą odległość, zwrotniczy obrócił most na odpowiednią pozycję. Jednak ku swemu przerażeniu spostrzegł, że mechanizm zaczepowy nie działa. Mężczyzna wiedział, że jeżeli most nie będzie bezpiecznie zablokowany, gdy wjedzie na niego pociąg, wówczas zacznie się chwiać i zakończy się to katastrofą. A był to pociąg pasażerski z wieloma ludźmi w wagonach.
Zwrotniczy ustawił most przez rzekę i pośpiesznie przebiegł po nim na drugą stronę, bo tam znajdował się drążek, który mógł być użyty, aby obsłużyć zaczep mostu ręcznie.
Mężczyzna usłyszał łoskot nadjeżdżającego pociągu, dlatego mocno chwycił drążek i oparł się na nim tyłem, aby użyć całego swego ciężaru, zatrzaskując w ten sposób most. Z całej siły trzymał mechanizm, ponieważ życie wielu ludzi zależało tylko od niego samego.
Nagle od strony domku dobiegł głos, który zamroził mu krew w żyłach. „Tatusiu! Tatusiu! Gdzie jesteś?”
Jego czteroletni synek właśnie przebiegał most w poszukiwaniu ojca. Pierwszy odruch, jaki ogarnął tego mężczyznę, to krzyczeć: „Uciekaj! Biegnij!”, ale pociąg był za blisko, maleńkie nóżki nie przebiegłyby nigdy mostu w tak krótkim czasie.
Mężczyzna uświadomił sobie: „Albo ludzie z pociągu muszą umrzeć, albo mój maleńki synek”. Zabrało mu to zaledwie moment, aby podjąć decyzję…
Pociąg przejechał bezpiecznie po swej drodze i nikt z pasażerów nie był świadomy tego, co się stało. Nikt nie wiedział o maleńkim połamanym ciałku bezlitośnie wyrzuconym do rzeki. Żaden z pasażerów nie widział żałosnej postaci szlochającego mężczyzny ciągle trzymającego drążek długo po odjeździe pociągu. Nikt nie widział go wracającego do domu wolniej niż kiedykolwiek przedtem i mówiącego żonie o tym, jak poświęcił ich jedynego syna… Żaden z pasażerów nie wrócił i nie podziękował.

Czy możecie sobie wyobrazić uczucia, które rozdzierały serce tego człowieka?
Jeśli tak to rozumiecie uczucie naszego niebiańskiego Ojca, kiedy ofiarował swego jedynego syna, aby połączyć przepaść dzielącą nas od życia wiecznego.
Czy może być zatem coś dziwnego w tym, że gdy umarł Pan Jezus, niebo się zaciemniło i ziemia się zatrzęsła? (Mat. 27:45,51)

Jak czuje się Bóg, kiedy my pędzimy przez życie, nie zastanawiając się nad tym, czego On dla nas dokonał przez swego syna, Jezusa Chrystusa?

Kiedy ostatnio dziękowałeś za tę życiodajną ofiarę, wyrażając szczerą modlitwę?
_________________
Przyjaźń łączy nas z tymi, z którymi znajdujemy wspólny język, ale prawdziwa przyjaźń to akceptacja tego, co nas różni.
 
     
małyfilozof 
Zasłużony


Potwierdzenie wizualne: 67
Pomógł: 23 razy
Dołączył: 07 Cze 2023
Posty: 933
Poziom: 27
HP: 502/1795
 28%
MP: 0/857
 0%
EXP: 16/83
 19%
Wysłany: 2023-06-23, 14:06   

POMYSŁOWA kobieta

Zegar nad informacją na Stacji Centralnej w Nowym Jorku pokazywał godzinę za sześć szóstą. Wysoki, młody oficer uniósł swoją opaloną twarz i zmrużył oczy, aby sprawdzić dokładny czas. Serce waliło mu jak młotem, odbierając oddech. Za sześć minut zobaczy kobietę, która przez ostatnie 18 miesięcy zajmowała szczególne miejsce w jego życiu. Nigdy jej nie widział, a jednak jej słowa bezustannie dodawały mu otuchy. 

Sierżant ''Blandford'' pamiętał szczególnie jeden dzień, najgorszą potyczkę, kiedy jego samolot znalazł się w środku samolotów wroga.
W jednym ze swych listów przyznał się jej, że często czuje lęk.
Na kilka dni przed bitwą dostał od niej odpowiedź: "Oczywiście, że się boisz... jak wszyscy odważni mężczyźni. Następnym razem, gdy zaczniesz w siebie wątpić, chcę byś wyobraził sobie mój głos mówiący: "Choć idę doliną ciemną, zła się nie ulęknę bo Ty jesteś ze mną". Przypomniał to sobie wtedy i odzyskał siły. 

Teraz naprawdę miał usłyszeć jej głos. Za cztery minuty. Jakaś dziewczyna przeszła obok niego i odwrócił się za nią.
Miała ze sobą kwiat, ale nie była to czerwona róża, na którą się umówili.
Poza tym dziewczyna miała dopiero osiemnaście lat, a ''Hollis Maynel'' powiedziała, że ma trzydzieści. "I co z tego? odpowiedział jej. "Ja mam 32". Choć tak naprawdę miał 29. 

Poszybował pamięcią do książki, którą czytał na obozie treningowym. "O więziach międzyludzkich" - brzmiał tytuł.
W całej książce znajdowały się notatki pisane kobiecą ręką. Nigdy nie sądził, że jakaś kobieta potrafi zajrzeć w męskie serce tak głęboko i z takim zrozumieniem.
Jej nazwisko znajdowało się na ekslibrisie: ''Hollis Maynel''. Zajrzał do książki telefonicznej miasta Nowy Jork i znalazł jej adres. Napisał. Odpisała. Następnego dnia został zaokrętowany, ale nie przestali do siebie pisywać. Odpowiadała na jego listy przez 13 miesięcy. Pisała nawet wtedy, gdy jego listy do niej nie docierały. Żołnierz czuł, że jest w niej zakochany, a ona kochała jego. 

Jednak odmawiała jego wszystkim prośbom, aby przysłać mu swoją fotografię. Wyjaśniała: "Jeśli twoje uczucia do mnie nie mają rzeczywistych podstaw, mój wygląd nie ma znaczenia. Może jestem ładna. A jeśli tak, to wykorzystasz to i będziesz chciał się zaangażować. Taki rodzaj miłości jednak mnie nie zadowala.
Przypuśćmy, że jestem zwyczajna (musisz przyznać, że to bardziej prawdopodobne). Wtedy zaczęłabym podejrzewać, że nie przestajesz do mnie pisać tylko dlatego, że jesteś samotny i nie masz nikogo innego. Nie, nie proś mnie o zdjęcie. Kiedy przyjedziesz do Nowego Jorku, zobaczysz mnie, a wtedy będziesz mógł podjąć decyzję". 

Minuta do szóstej.
Przekartkował książkę, którą trzymał w ręce. Nagle serce sierżanta ''Blandforda'' podskoczyło. Szła ku niemu młoda kobieta. Była szczupła i wysoka. Miała długie kręcone jasne włosy. Oczy błękitne jak niezapominajki, wargi i podbródek zdradzały siłę woli. W jasnozielonym kostiumie wyglądała jak wiosna w ludzkiej postaci. 

Ruszył ku niej, nie chcąc zauważyć, że ona nie ma ze sobą róży, a wtedy na jej ustach pojawił się nikły prowokujący uśmiech. "Idziesz w moją stronę żołnierzu?", wyszeptała. Zrobił jeszcze jeden krok. I wtedy zobaczył ''Hollis Maynel''. Stała tuż za tą dziewczyną, kobieta po czterdziestce, siwiejące włosy wystawały jej spod zniszczonego kapelusza. Była tęga. Jej stopy o spuchniętych kostkach tkwiły w wydeptanych butach bez obcasów. Ale przy swoim zniszczonym płaszczu miała przypiętą czerwoną różę. Dziewczyna w zielonym kostiumie szybko odeszła. 

''Blandford'' poczuł, jakby miał rozszczepić się na dwoje. Pragnął iść za dziewczyną, równie głęboko tęsknił za kobietą, której duch towarzyszył mu i podtrzymywał w trudnych chwilach. I oto stała tu. Widział jej bladą twarz, łagodną i wrażliwą, szare oczy z ciepłymi iskierkami. 

Sierżant ''Blandford'' nie wahał się. Jego palce zacisnęły się na egzemplarzu zniszczonej książki, który miał być dla niej znakiem rozpoznawczym. Może nie będzie to miłość, ale na pewno coś szczególnego, przyjaźń, za którą był i musi być jej wdzięczny. 

Wyprostował ramiona, zasalutował i wyciągnął książkę ku kobiecie, choć w środku czuł gorycz rozczarowania. 
- Jestem sierżant ''Blandford'', a pani jest panią ''Maynel''. Bardzo się cieszę, że mogliśmy się spotkać. Czy wolno mi... czy wolno mi zabrać panią na obiad? Twarz kobiety poszerzyła się w wyrozumiałym uśmiechu. 
- Synu, nie wiem o co chodzi - odezwała się - ale ta młoda dama w zielonym kostiumie prosiła, abym przypięła sobie tę różę do płaszcza. Powiedziała, że jeśli zaprosi mnie pan na obiad, to mam panu przekazać, że ona czeka w tej restauracji po drugiej stronie ulicy.
Powiedziała, cichym spokojnym głosem...

PS. Jak wiele tajemnic skrywa KOBIETA.
_________________
Przyjaźń łączy nas z tymi, z którymi znajdujemy wspólny język, ale prawdziwa przyjaźń to akceptacja tego, co nas różni.
 
     
Pokoja 
VIP
ZIARNKoGORCZYCY


Potwierdzenie wizualne: 7
Pomógł: 724 razy
Dołączył: 31 Sie 2014
Posty: 6290
Poziom: 55
HP: 2177/12808
 17%
MP: 4498/6115
 73%
EXP: 268/330
 81%
Wysłany: 2023-06-23, 22:08   

małyfilozof napisał/a:
POMYSŁOWA kobieta

Zegar nad informacją na Stacji Centralnej w Nowym Jorku pokazywał godzinę za sześć szóstą. Wysoki, młody oficer uniósł swoją opaloną twarz i zmrużył oczy, aby sprawdzić dokładny czas. Serce waliło mu jak młotem, odbierając oddech. Za sześć minut zobaczy kobietę, która przez ostatnie 18 miesięcy zajmowała szczególne miejsce w jego życiu. Nigdy jej nie widział, a jednak jej słowa bezustannie dodawały mu otuchy. 

Sierżant ''Blandford'' pamiętał szczególnie jeden dzień, najgorszą potyczkę, kiedy jego samolot znalazł się w środku samolotów wroga.
W jednym ze swych listów przyznał się jej, że często czuje lęk.
Na kilka dni przed bitwą dostał od niej odpowiedź: "Oczywiście, że się boisz... jak wszyscy odważni mężczyźni. Następnym razem, gdy zaczniesz w siebie wątpić, chcę byś wyobraził sobie mój głos mówiący: "Choć idę doliną ciemną, zła się nie ulęknę bo Ty jesteś ze mną". Przypomniał to sobie wtedy i odzyskał siły. 

Teraz naprawdę miał usłyszeć jej głos. Za cztery minuty. Jakaś dziewczyna przeszła obok niego i odwrócił się za nią.
Miała ze sobą kwiat, ale nie była to czerwona róża, na którą się umówili.
Poza tym dziewczyna miała dopiero osiemnaście lat, a ''Hollis Maynel'' powiedziała, że ma trzydzieści. "I co z tego? odpowiedział jej. "Ja mam 32". Choć tak naprawdę miał 29. 

Poszybował pamięcią do książki, którą czytał na obozie treningowym. "O więziach międzyludzkich" - brzmiał tytuł.
W całej książce znajdowały się notatki pisane kobiecą ręką. Nigdy nie sądził, że jakaś kobieta potrafi zajrzeć w męskie serce tak głęboko i z takim zrozumieniem.
Jej nazwisko znajdowało się na ekslibrisie: ''Hollis Maynel''. Zajrzał do książki telefonicznej miasta Nowy Jork i znalazł jej adres. Napisał. Odpisała. Następnego dnia został zaokrętowany, ale nie przestali do siebie pisywać. Odpowiadała na jego listy przez 13 miesięcy. Pisała nawet wtedy, gdy jego listy do niej nie docierały. Żołnierz czuł, że jest w niej zakochany, a ona kochała jego. 

Jednak odmawiała jego wszystkim prośbom, aby przysłać mu swoją fotografię. Wyjaśniała: "Jeśli twoje uczucia do mnie nie mają rzeczywistych podstaw, mój wygląd nie ma znaczenia. Może jestem ładna. A jeśli tak, to wykorzystasz to i będziesz chciał się zaangażować. Taki rodzaj miłości jednak mnie nie zadowala.
Przypuśćmy, że jestem zwyczajna (musisz przyznać, że to bardziej prawdopodobne). Wtedy zaczęłabym podejrzewać, że nie przestajesz do mnie pisać tylko dlatego, że jesteś samotny i nie masz nikogo innego. Nie, nie proś mnie o zdjęcie. Kiedy przyjedziesz do Nowego Jorku, zobaczysz mnie, a wtedy będziesz mógł podjąć decyzję". 

Minuta do szóstej.
Przekartkował książkę, którą trzymał w ręce. Nagle serce sierżanta ''Blandforda'' podskoczyło. Szła ku niemu młoda kobieta. Była szczupła i wysoka. Miała długie kręcone jasne włosy. Oczy błękitne jak niezapominajki, wargi i podbródek zdradzały siłę woli. W jasnozielonym kostiumie wyglądała jak wiosna w ludzkiej postaci. 

Ruszył ku niej, nie chcąc zauważyć, że ona nie ma ze sobą róży, a wtedy na jej ustach pojawił się nikły prowokujący uśmiech. "Idziesz w moją stronę żołnierzu?", wyszeptała. Zrobił jeszcze jeden krok. I wtedy zobaczył ''Hollis Maynel''. Stała tuż za tą dziewczyną, kobieta po czterdziestce, siwiejące włosy wystawały jej spod zniszczonego kapelusza. Była tęga. Jej stopy o spuchniętych kostkach tkwiły w wydeptanych butach bez obcasów. Ale przy swoim zniszczonym płaszczu miała przypiętą czerwoną różę. Dziewczyna w zielonym kostiumie szybko odeszła. 

''Blandford'' poczuł, jakby miał rozszczepić się na dwoje. Pragnął iść za dziewczyną, równie głęboko tęsknił za kobietą, której duch towarzyszył mu i podtrzymywał w trudnych chwilach. I oto stała tu. Widział jej bladą twarz, łagodną i wrażliwą, szare oczy z ciepłymi iskierkami. 

Sierżant ''Blandford'' nie wahał się. Jego palce zacisnęły się na egzemplarzu zniszczonej książki, który miał być dla niej znakiem rozpoznawczym. Może nie będzie to miłość, ale na pewno coś szczególnego, przyjaźń, za którą był i musi być jej wdzięczny. 

Wyprostował ramiona, zasalutował i wyciągnął książkę ku kobiecie, choć w środku czuł gorycz rozczarowania. 
- Jestem sierżant ''Blandford'', a pani jest panią ''Maynel''. Bardzo się cieszę, że mogliśmy się spotkać. Czy wolno mi... czy wolno mi zabrać panią na obiad? Twarz kobiety poszerzyła się w wyrozumiałym uśmiechu. 
- Synu, nie wiem o co chodzi - odezwała się - ale ta młoda dama w zielonym kostiumie prosiła, abym przypięła sobie tę różę do płaszcza. Powiedziała, że jeśli zaprosi mnie pan na obiad, to mam panu przekazać, że ona czeka w tej restauracji po drugiej stronie ulicy.
Powiedziała, cichym spokojnym głosem...

PS. Jak wiele tajemnic skrywa KOBIETA.


Piękne, prawdziwe przeżycie :idea:
_________________
http://biblos.feen.pl/viewtopic.php?t=1817#36016 Bóg, który stworzył świat i wszystko, co na nim... Z jego ... rodu jesteśmy. Dz.17:24-28 Wierzę w: CHRZEST DLA SŁAWY OJCA I SYNA I TO DUCHEM ŚWIĘTEGO (Mat.28:19); DZIEŃ MAŁYCH POCZĄTKÓW PARUZJI CHRYSTUSA od 1874r. http://biblos.feen.pl/viewtopic.php?t=2344., powrót rozumu w społeczeństwie wyboru/1914r. http://biblos.feen.pl/vie...d0b5495d4d251aa http://biblos.feen.pl/vie...d0b5495d4d251aa
 
     
małyfilozof 
Zasłużony


Potwierdzenie wizualne: 67
Pomógł: 23 razy
Dołączył: 07 Cze 2023
Posty: 933
Poziom: 27
HP: 502/1795
 28%
MP: 0/857
 0%
EXP: 16/83
 19%
Wysłany: 2023-06-24, 22:01   

Pokoja napisał/a:


Piękne, prawdziwe przeżycie :idea:

Dobry wieczór Pokoja, wiele dobroci gości w Twym wnętrzu, niebywałe usposobienie - jestem pod wrażeniem-pozdrawiam
_________________
Przyjaźń łączy nas z tymi, z którymi znajdujemy wspólny język, ale prawdziwa przyjaźń to akceptacja tego, co nas różni.
 
     
Henryk 
VIP

Potwierdzenie wizualne: 9
Pomógł: 481 razy
Dołączył: 28 Kwi 2013
Posty: 7111
Poziom: 58
HP: 2570/15122
 17%
MP: 5510/7220
 76%
EXP: 56/373
 15%
Wysłany: 2023-06-24, 22:31   

małyfilozof napisał/a:
PS. Jak wiele tajemnic skrywa KOBIETA.

Ckliwa bajeczka. :-D
_________________
Okazja nie czyni złodzieja, a cel nigdy nie uświęca środków.
Tylko kłamstwa są skomplikowane.
Prawda jest na ogół śmiesznie prosta.
 
     
małyfilozof 
Zasłużony


Potwierdzenie wizualne: 67
Pomógł: 23 razy
Dołączył: 07 Cze 2023
Posty: 933
Poziom: 27
HP: 502/1795
 28%
MP: 0/857
 0%
EXP: 16/83
 19%
Wysłany: 2023-06-24, 23:13   

Dwóch mężczyzn, obaj bardzo chorzy, byli w tym samym pokoju, w szpitalu.
Jednemu wolno było siadać na łóżku, każdego popołudnia na godzinę, żeby ułatwić mu odprowadzenie wody z płuc.
Jego łóżko było na wprost jedynego okna.

Drugi musiał cały czas leżeć na wznak. Obaj rozmawiali godzinami.
Rozmawiali o swoich kobietach, rodzinach, domach, pracy, pobycie w wojsku, gdzie byli na wakacjach.
Każdego popołudnia, kiedy mężczyzna z łóżka przy oknie mógł usiąść, opisywał swojemu sąsiadowi wszystko co widział przez okno.

Człowiek z drugiego łóżka zaczął czekać na te godziny, kiedy jego świat się powiększał i nabierał życia o wszystkie zdarzenia i kolory świata zewnętrznego.

Okno wychodziło na park z cudownym jeziorem, kaczkami i łabędziami pływającymi po nim, a  dzieci puszczały kaczki.
Młodzi, zakochani spacerowali trzymając się za ręce, między kwiatami o wszystkich kolorach tęczy.
Wielkie drzewa ozdabiały pejzaż w oddali można było zobaczyć piękny widok z miastem w tle.
Kiedy mężczyzna w oknie opisywał to wszystko z najmniejszymi detalami, ten z drugiego końca pokoju, zamykał oczy i wyobrażał sobie ten cudowny widok.

Pewnego gorącego popołudnia opisał paradę, która przechodziła.
Mimo, że nie mógł słyszeć orkiestry, widział ją oczami wyobraźni, tak jak ją opisywał człowiek w oknie swoimi magicznymi słowami. Mijały dni i tygodnie.

Pewnego poranka, dzienna pielęgniarka przyszła żeby ich wykąpać i znalazła mężczyznę od okna martwego, zmarł podczas snu.
Wezwała pomoc i zabrano go z sali.

Drugi tak szybko, jak tylko uznał to za stosowne, poprosił o przeniesienie na łóżko przy oknie.
Pielęgniarka zgodziła się i po upewnieniu się, że jest mu wygodnie wyszła z pokoju.

Wolno i z trudnością mężczyzna podniósł się na łokciu, żeby rzucić pierwsze spojrzenie na świat zewnętrzny, wreszcie mógł zobaczyć  go sam. Obrócił się powoli i spojrzał przez okno przy swoim łóżku... i  zobaczył białą ścianę.

Mężczyzna spytał Pielęgniarkę, co mogło kierować zmarłym, żeby opisywać tak wspaniałe rzeczy przez okno.
Pielęgniarka powiedziała, że człowiek ten był niewidomy i że nie mógł widzieć nawet ściany i podpowiedziała mu: "może chciał pana podtrzymać na duchu?"

Epilog:
Bardzo łatwo uczynić szczęśliwymi innych, nie ważne jaka jest twoja własna sytuacja.
Ból dzielony jest o połowę łatwiejszy do zniesienia, ale dzielona radość jest podwójna.
Jeśli chcesz się czuć bogaty, opowiadaj o wszystkim co masz i czego pieniądze nie są w stanie kupić.
"Dziś jest prezentem, dlatego nazywa się Go teraźniejszością"
_________________
Przyjaźń łączy nas z tymi, z którymi znajdujemy wspólny język, ale prawdziwa przyjaźń to akceptacja tego, co nas różni.
 
     
małyfilozof 
Zasłużony


Potwierdzenie wizualne: 67
Pomógł: 23 razy
Dołączył: 07 Cze 2023
Posty: 933
Poziom: 27
HP: 502/1795
 28%
MP: 0/857
 0%
EXP: 16/83
 19%
Wysłany: 2023-08-03, 20:00   

BIBLIJNY POTOP WSPÓŁCZEŚNIE

Po wielu latach nieobecności Bóg spojrzał znów na ziemię i stwierdził, że się bardzo źle dzieje. Ludzie byli zepsuci i skłonni do przemocy, więc postanowił znów zesłać potop i zniszczyć ludzkość.
Ale przedtem zawołał Noego i powiedział:
- Zbuduj arkę z drzewa cedrowego, tak jak wtedy: 300 łokci długa, 50 łokci szeroka, 30 łokci wysoka. Zabierz żonę I dzieci, i z każdego gatunku zwierząt po parze. A za 6 tygodni ześlę wielki deszcz.
Noe nie był zachwycony - znów 40 dni deszczu, 150 dni bez wygód na arce, bez  telewizora i z tymi wszystkimi zwierzętami - ale był posłuszny i obiecał spełnić wymagania Boga.
Po 6 tygodniach zaczęło padać dzień i noc.
Noe siedział i płakał, Bo nie miał arki.
Bóg wychylił się z nieba i zapytał:
- Dlaczego nie spełniłeś mojego rozkazu ?
Noe odpowiedział:
- Panie, coś Ty mi uczynił ?
Jako pierwsze musiałem złożyć podanie o budowę. W urzędzie myśleli, że chcę  budować stajnię dla baranów. Potem nie podobała Im się architektura - za  wymyślna dla baranów, a w budowę statku na lądzie nie chcieli wierzyć. Także wymiary nie znalazły poparcia, bo dziś nikt nie wie, jaką miarą jest łokieć.
Po przedłożeniu nowych planów dostałem znów odmowę, bo budowa stoczni w  terenie zamieszkanym jest niedozwolona. Po kupnie odpowiedniej działki zaczęły się nowe kłopoty. W tej chwili np. chodzi o to, że w planach nie są  uwzględnione systemy do gaszenia w czasie pożaru. Na moją uwagę, że będę  przecież otoczony wodą, przysłali mi psychiatrę powiatowego.
Kiedy psychiatra upewnił się, że jednak buduję statek, zadzwonili do mnie z województwa, żeby MI uświadomić, że na transport statku do morza będzie potrzebne nowe zezwolenie, a będzie o nie trudno, bo minister podał się do dymisji.
Kiedy powiedziałem, że statku nie muszę transportować, bo będzie i tak otoczony wodą, kazali mi z ministerstwa marynarki wojennej, według przepisów  Unii, złożyć podanie do Brukseli w ośmiu odbitkach i trzech urzędowych  językach o zezwolenie na zalanie terenów zamieszkałych.
Z drzewa cedrowego musiałem zrezygnować - nie wolno go już ze względów  ekologicznych sprowadzać. Próbowałem kupić tutejsze drzewo, ale nie dostałem  tej ilości ze względu na przepis o ochronie środowiska, najpierw musiałbym  zadbać o sadzenie drzew zastępczych.
Na moją wzmiankę o tym, że i tak będzie potop i nie opłaca się tu sadzić żadnych drzew, przysłali mi nowego psychiatrę - tym razem z województwa.
Krótko mówiąc - dałem kilka łapówek, kupiłem drzewo, znalazłem nawet cieśli  do budowy, ale oni najpierw utworzyli związki zawodowe.
Kiedy się okazało, że nie mogę im płacić wg taryfy, to rozpoczęli strajk, tak, że budowa arki znów się odwlekała.
W międzyczasie zacząłem sprowadzać zwierzęta. Tylko, że wmieszał się związek  ochrony zwierząt i zabronił mi transportu jeleni w okresie rykowiska. Poza tym, musiałem podać cel transportu tych zwierząt, jestem na stronie 22  pierwszego formularza z 47, moi adwokaci sprawdzają, czy przepisy dotyczące królików obejmują również zające.
A działacze z Greenpeace wskazali na konieczność specjalnego urządzenia do  pozbycia się gnoju i innych odpadów pochodzących z hodowli zwierząt.
Panie Boże, teraz jeszcze podał mnie mój sąsiad do sądu, twierdząc, że buduję prywatne ZOO bez zezwolenia.
Moje nerwy są zszarpane, nie mogę spać, arka niegotowa, a Ty zesłałeś deszcz..
W tej chwili natychmiast przestało padać, wyszło słońce I ukazała się tęcza.
Noe spojrzał w niebo I powiedział:
- Czyżbyś się, Boże, rozmyślił i nie chcesz już zniszczyć ludzkości ?
Bóg odpowiedział:
- Nie trzeba. To załatwi biurokracja.
_________________
Przyjaźń łączy nas z tymi, z którymi znajdujemy wspólny język, ale prawdziwa przyjaźń to akceptacja tego, co nas różni.
 
     
Henryk Suchecki 
Zasłużony

Potwierdzenie wizualne: 1512
Pomógł: 18 razy
Dołączył: 23 Wrz 2018
Posty: 964
Poziom: 27
HP: 71/1795
 4%
MP: 857/857
 100%
EXP: 47/83
 56%
  Wysłany: 2023-08-03, 20:24   

;-) ;-)
 
     
małyfilozof 
Zasłużony


Potwierdzenie wizualne: 67
Pomógł: 23 razy
Dołączył: 07 Cze 2023
Posty: 933
Poziom: 27
HP: 502/1795
 28%
MP: 0/857
 0%
EXP: 16/83
 19%
Wysłany: 2023-08-08, 16:58   

Przed ślubem:

Ona:Cześć Robert!
On: No w końcu, tak długo czekałem!
Ona: Chcesz, żebym odeszła?
On: NIE! Skąd przyszło Ci to do głowy? Same wyobrażenie o tym wydaje mi
sie straszne!
Ona: Kochasz mnie?
On: Oczywiście! O każdej godzinie dnia i nocy!
Ona: Czy kiedykolwiek mnie zdradziłeś?
On: NIE! Nigdy! Czemu pytasz?
Ona: Chcesz mnie pocałować?
On: Tak, za każdym razem, jak tylko mam ku temu okazje!
Ona: Czy byś mnie kiedykolwiek uderzył?
On: Oszalałaś? Przecież wiesz jaki jestem!
Ona: Mogę ci zaufać?
On: Tak.
Ona: Kochanie?
Siedem lat po ślubie - proszę przeczytać ten tekst od dołu do góry!!!
_________________
Przyjaźń łączy nas z tymi, z którymi znajdujemy wspólny język, ale prawdziwa przyjaźń to akceptacja tego, co nas różni.
Ostatnio zmieniony przez małyfilozof 2023-08-08, 16:59, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Henryk Suchecki 
Zasłużony

Potwierdzenie wizualne: 1512
Pomógł: 18 razy
Dołączył: 23 Wrz 2018
Posty: 964
Poziom: 27
HP: 71/1795
 4%
MP: 857/857
 100%
EXP: 47/83
 56%
  Wysłany: 2023-08-08, 20:15   

;-) ;-)
 
     
nike 
Administrator


Potwierdzenie wizualne: 125
Pomogła: 1321 razy
Dołączyła: 13 Sty 2013
Posty: 13638
Poziom: 71
HP: 9650/29245
 33%
MP: 0/13963
 0%
EXP: 417/608
 68%
Wysłany: 2023-08-09, 12:09   

małyfilozof napisał/a:
POMYSŁOWA kobieta

Bardzo piękna, romantyczna i mądra, historia i na pewno pięknie się skończyła :-D
_________________
שים לב במי אתה בוטח
patrz komu ufasz !
mile pozdrowionka nike.
 
     
małyfilozof 
Zasłużony


Potwierdzenie wizualne: 67
Pomógł: 23 razy
Dołączył: 07 Cze 2023
Posty: 933
Poziom: 27
HP: 502/1795
 28%
MP: 0/857
 0%
EXP: 16/83
 19%
Wysłany: 2023-08-13, 21:36   

Był sobie kiedyś mały wiejski chłopiec. Dzieci często proponowały mu jakieś zajęcie, ale nic go nie interesowało: ani piłka nożna, ani gra w kulki, ani lepienie z gliny. Dorośli proponowali, że będą
mu czytać. Nic nie budziło jego zainteresowania. Siedział po prostu na skraju drogi w pobliżu sklepów, bezmyślnie grzebiąc kijkiem w ziemi.

Pewnego dnia zobaczył mężczyznę z małym wózkiem przechodzącego obok. Wózek był wyładowany bananami, tak że ich kiście chybotały się śmiesznie niczym słoń na małym rowerze. Chłopiec pomyślał: „Co się stanie, gdy wsadzę kijek w szprychy koła?".
Tak więc podkradł się cicho do wózka i zrobił to, co pomyślał. Kijek zablokował koło, wózek przechylił się gwałtownie na bok i kiście bananów runęły na bambusową ściankę stojącą wzdłuż drogi z taką siłą, że ścianka się zawaliła.

Po jej drugiej stronie stali mężczyzna i kobieta, złączeni w namiętnym uścisku. Ta kobieta nie była żoną mężczyzny. Jego żona, która zauważyła, co się dzieje, podbiegła do męża z kijem i zaczęła go
bezlitośnie okładać. Mężczyzna, uciekając przed jej ciosami na środek drogi, poślizgnął się na leżących dookoła bananach.
Widząc to, właściciel wózka z bananami wpadł w furię: ten człowiek niszczy jego towar! Pochylił się nad mężczyzną i zaczął go bić, krzycząc, żeby trzymał się z daleka od jego owoców.
Wtedy nadbiegli inni, stając w obronie bitego mężczyzny, podczas gdy jego żona, nadal wściekła, okładała go pięściami. A potem wszyscy ludzie z wioski rzucili się w wir walki, rzucając w siebie bananami.

Małemu chłopcu wszystko to bardzo się podobało. Skoro wywołał tak wielkie zamieszanie za pomocą małego kijka włożonego w szprychy koła, to może mógłby wywołać jeszcze większe?

Kiedy bojka trwała w najlepsze, popędził do telefonu znajdującego się w jednym z pobliskich sklepów i zadzwonił na policję. Powiedział, że na ulicy miał miejsce naprawdę duży rabunek i że tłum złapał złodziei. Prosił, żeby szybko przyjechali, bo rabusie mają wielkie pistolety i wyglądają przerażająco.
W ciągu kilku minut nadjechała policja, a razem z nią wojskowe wozy bojowe. Byli znacznie lepiej wyposażeni, niż się chłopiec spodziewał.
Mieli karabiny maszynowe i maczety! Kiedy się zbliżali, chłopiec podbiegł do nich, wołając. „Tam są!" i wskazał na tłum. „Tam są terroryści!" „Terroryści? - zdziwił się kapitan policji. - Myśleliśmy, że to rabunek!"
Chłopiec przypomniał sobie teraz, że rzeczywiście nazwał ich rabusiami, ale to było kilka minut temu. Terroryści są o wiele bardziej atrakcyjni! „Nie, nie! - zawołał. - To terroryści!"
Kapitan policji bardzo się zdenerwował. Przez megafon kazał tłumowi natychmiast się rozejść. Obrzucający się bananami ludzie, rozpaleni emocjami, przeszli właśnie do walki na pięści i nie zwracali uwagi na policję i wojsko.

„Rozejść się!" - ryknął kapitan do tłumu. Ale tłum nie słuchał.
Kapitan policji, obawiając się, że ta awantura z terrorystami może zakończyć się wybuchem bomby, zdesperowany strzelił w powietrze.
Kula niestety trafiła w przewody elektryczne, wywołując panikę wśród walczących, którzy rzucili się biegiem w stronę policji i żołnierzy.
Teraz spanikowali policjanci i żołnierze, spodziewając się, że to może być zasadzka terrorystów. Zrobili coś nie do pomyślenia: zaczęli strzelać szaleńczo prosto w tłum biegnących ludzi. Przerażeni ludzie wtargnęli do pobliskich sklepów, rozbijając wszystko na swej drodze.
Niestety, ktoś potrącił lampę naftową, a jej płomień zajął papier i suchy chrust. W ciągu kilku minut pożar pochłonął większą część wioski.
Już po wszystkim policja zaczęła odtwarzać to, co się wydarzyło.
Ludzie pamiętali chłopca i jego kijek, telefon na policję i to, jak biegł,
aby ich ostrzec przed terrorystami. Znaleźli go łatwo i stanęli z nim twarzą w twarz. „Spójrz jaką tragedię wywołałeś, chłopcze!" - krzyczeli.
Ale chłopak nie stracił nic ze swojej pewności siebie: „To wszystko wasza wina! - powiedział.
- Nie byłoby tego wszystkiego, gdybyście mi dali cokolwiek do roboty!"
_________________
Przyjaźń łączy nas z tymi, z którymi znajdujemy wspólny język, ale prawdziwa przyjaźń to akceptacja tego, co nas różni.
 
     
małyfilozof 
Zasłużony


Potwierdzenie wizualne: 67
Pomógł: 23 razy
Dołączył: 07 Cze 2023
Posty: 933
Poziom: 27
HP: 502/1795
 28%
MP: 0/857
 0%
EXP: 16/83
 19%
Wysłany: 2023-08-19, 12:28   

LEKCJA DLA NAS WSZYSTKICH
Przyjechałem pod adres do klienta, i zatrąbiłem. Po odczekaniu kilku minut, zatrąbiłem ponownie. Był późny wieczór, pomyślałem że klient się rozmyślił i wrócę do "bazy"... ale zamiast tego zaparkowałem samochód, podszedłem do drzwi i zapukałem. "Minutkę!", odpowiedział wątły, starszy głos. Usłyszałem odgłos tak jakby coś było ciągnięte po podłodze...
Po długiej przerwie, otworzyły się drzwi. Stała przede mną niska , na oko dziewięćdziesięcioletnia kobieta. Miała na sobie kolorową sukienkę i kapelusz z dopiętym welonem; wyglądała jak ktoś z filmu z lat czterdziestych.
U Jej boku była mała nylonowa walizka. Mieszkanie wyglądało tak, jakby nikt nie mieszkał w nim od lat. Wszystkie meble przykryte były płachtami materiału.
Nie było zegarów na ścianach, żadnych bibelotów ani naczyń na blacie. W rogu stało kartonowe pudło wypełnione zdjęciami i szkłem.
"Czy mógłby Pan zanieść moją torbę do samochodu?", zapytała. Zabrałem walizkę do auta, po czym wróciłem aby pomóc kobiecie.
Wzięła mnie za rękę i szliśmy powoli w stronę krawężnika.
Trzymała mnie za ramię, dziękując mi za życzliwość. "To nic", powiedziałem, "Staram się traktować moich pasażerów w sposób, w jaki chciałbym aby traktowano moją mamę."
"Och, jesteś takim dobrym chłopcem" , odrzekła. Kiedy wsiedliśmy do samochodu, dała mi adres, a potem zapytała: "Czy mógłbyś pojechać przez centrum miasta?
"To nie jest najkrótsza droga", odpowiedziałem szybko, włączając licznik opłaty.
"Och, nie mam nic przeciwko temu", powiedziała. "Nie spieszę się. Jestem w drodze do hospicjum."
Spojrzałem w lusterko. Jej oczy lśniły. "Nie mam już nikogo z rodziny", mówiła łagodnym głosem. "Lekarz mówi, że nie zostało mi zbyt wiele..."
Wyłączyłem licznik... "Którędy chce Pani jechać?"
Przez kilka godzin jeździliśmy po mieście. Pokazała mi budynek, gdzie kiedyś pracowała jako operator windy.
Jechaliśmy przez okolicę, w której żyli z mężem jako nowożeńcy. Poprosiła abym zatrzymał się przed magazynem meblowym który był niegdyś salą balową, gdzie chodziła tańczyć jako młoda dziewczyna.
Czasami prosiła,by zwolnić przy danym budynku lub skrzyżowaniu, i siedziała wpatrując się w ciemność, bez słowa.
Gdy pierwsze promienie Słońca przełamały horyzont, powiedziała nagle "Jestem zmęczona. Jedźmy już proszę". Jechaliśmy w milczeniu pod wskazany adres. Był to niski budynek z podjazdem, tak typowy dla domów opieki.
Dwaj sanitariusze wyszli na zewnątrz gdy tylko zatrzymałem się na podjeździe. Musieli się jej spodziewać. Byli uprzejmi i troskliwi.
Otworzyłem bagażnik i zaniosłem małą walizeczkę kobiety do drzwi. Ona sama została już usadzona na wózku inwalidzkim.
"Ile jestem panu winna?" Spytała, sięgając do torebki.
"Nic", odpowiedziałem.
"Trzeba zarabiać na życie", zaoponowała.
"Są inni pasażerowie," odparłem.
I nie zastanawiając się kompletnie nad tym co robię, pochyliłem się i przytuliłem Ją. Objęła mnie mocno.
"Dałeś staruszce małą chwilę radości", powiedziała. "Dziękuję".
Uścisnąłem jej dłoń, a następnie wyszedłem w półmrok poranka. Za mną zamknęły się drzwi - był to dźwięk zamykanego Życia.

Tego ranka nie zabierałem już żadnych pasażerów. Jeździłem bez celu, zagubiony w myślach. Co jeśli do kobiety wysłany zostałby nieuprzejmy kierowca, lub niecierpliwy aby zakończyć jego zmianę? Co gdybym nie podszedł do drzwi, lub zatrąbił tylko raz, a następnie odjechał?
Myśląc o tym teraz, nie sądzę, abym zrobił coś ważniejszego w całym swoim życiu.
Jesteśmy uzależnieni od poszukiwania emocjonujących zdarzeń i pięknych chwil, którymi staramy się wypełnić nasze życia.
Tymczasem Piękne Chwile mogą przydarzyć się nam zupełnie nieoczekiwanie, opakowane w to, co inni mogą nazwać rutyną. Nie przegapmy ich..
_________________
Przyjaźń łączy nas z tymi, z którymi znajdujemy wspólny język, ale prawdziwa przyjaźń to akceptacja tego, co nas różni.
 
     
małyfilozof 
Zasłużony


Potwierdzenie wizualne: 67
Pomógł: 23 razy
Dołączył: 07 Cze 2023
Posty: 933
Poziom: 27
HP: 502/1795
 28%
MP: 0/857
 0%
EXP: 16/83
 19%
Wysłany: 2024-01-18, 17:48   

Poniżej cytuję jedno z pytań, które pojawiło się na egzaminie na wydziale chemii NUI Maynooth (National University of Ireland). Odpowiedź jednego ze studentów była na tyle wyjątkowa, że profesor podzielił się z nią ze swoimi kolegami, a później jej treść przedstawił w internecie.

Pytanie:

Czy piekło jest egzotermalne (oddaje ciepło) czy endotermalne (absorbuje ciepło)?

Większość odpowiedzi oparta była na prawie Boylesa, które mówi, że w stałej temperaturze objętość danej masy gazu jest odwrotnie proporcjonalna do jego ciśnienia.

Jeden ze studentów napisał tak:

Najpierw musimy stwierdzić, jak zmienia się masa piekła w czasie. Do tego potrzebna jest ocena liczby dusz, które idą do piekła i liczba dusz, która piekło opuszcza.

Moim zdaniem można ze sporym prawdopodobieństwem przyjąć, że dusze, które raz trafiły do piekła, i gdy go nie opuszczają. Na pytanie, ile dusz idzie do piekła, można spojrzeć z punktu widzenia wielu istniejących dzisiaj religii. Większość z nich zakłada, że do piekła idzie się wtedy, gdy nie wyznaje się tej właściwej wiary. Ponieważ religii jest więcej niż jedna i nie można wyznawać kilku religii jednocześnie, to można założyć, że wszystkie dusze idą do piekła. Patrząc na częstotliwość narodzin i śmierci można założyć, że liczba dusz w piekle wzrastać będzie logarytmicznie.
Rozważmy więc pytanie o zmieniającej się objętości piekła. Ponieważ wg prawa Boylesa wraz ze wzrostem liczby dusz rozszerzać musi się powierzchnia piekła tak, aby temperatura i ciśnienie w piekle pozostały stałe, to istnieją dwie
możliwości:
1. Jeśli piekło rozszerza się wolniej niż liczba przychodzących do niego dusz, to temperatura i ciśnienie w piekle będą tak długo rosły aż piekło się rozpadnie.

2. Jeśli piekło rozszerza się szybciej niż liczba przychodzących tam dusz, to temperatura i ciśnienie w piekle będą spadać tak długo, aż piekło zamarznie.

Która z tych możliwości jest bardziej realna? Jeśli weźmiemy pod uwagę przepowiednię Sandry, która powiedziała do mnie "prędzej piekło zamarznie niż się z tobą prześpi", jak również to, że wczoraj z nią spałem, to możliwa jest tylko ta druga opcja. Dlatego też jestem przekonany, że piekło jest endotermalne i musi być już zamarznięte.
Z uwagi na to, że piekło zamarzło, można wnioskować, że żadna kolejna dusza nie może trafić do piekła, a ponieważ pozostaje jeszcze tylko niebo, to dowodzi też istnienie Osoby Boskiej, co z kolei tłumaczy, dlaczego Sandra cały wczorajszy wieczór krzyczała "Oh, God".

Ten student otrzymał ocenę "bardzo dobry".
_________________
Przyjaźń łączy nas z tymi, z którymi znajdujemy wspólny język, ale prawdziwa przyjaźń to akceptacja tego, co nas różni.
 
     
małyfilozof 
Zasłużony


Potwierdzenie wizualne: 67
Pomógł: 23 razy
Dołączył: 07 Cze 2023
Posty: 933
Poziom: 27
HP: 502/1795
 28%
MP: 0/857
 0%
EXP: 16/83
 19%
Wysłany: 2024-01-20, 00:31   

Pewnej kobiecie przyśniło się, że za ladą w jej ulubionym sklepiku stał Pan Bóg.
- To Ty, Panie Boże! - zakrzyknęła uradowana.
- Tak to ja - odpowiedział Bóg.
- A co u Ciebie można kupić? - zapytała kobieta.
- U mnie można kupić wszystko - padła odpowiedź.
- W takim razie poproszę o dużo zdrowia, szczęścia, miłości, powodzenia i pieniędzy.

Pan Bóg uśmiechnął się życzliwie i oddalił na zaplecze, aby przynieść zamówiony towar. Po dłuższej chwili wrócił z malutką, papierową torebeczką.
- To wszystko?! - wykrzyknęła zdziwiona i rozczarowana kobieta.
- Tak, to wszystko - odpowiedział Bóg i dodał: Czyżbyś nie wiedziała, że w moim sklepie sprzedaje się tylko nasiona?
_________________
Przyjaźń łączy nas z tymi, z którymi znajdujemy wspólny język, ale prawdziwa przyjaźń to akceptacja tego, co nas różni.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
BannerFans.com
BannerFans.com
BannerFans.com
Strona wygenerowana w 0,06 sekundy. Zapytań do SQL: 14